Wycieczki z Aten – Delfy i Egina

Skoro już powstał wpis o Atenach, „z rozpędu” dodam jeszcze drugi (a trzeci z Grecji), uzupełniający historię o dwie wycieczki z Aten, które zrobiliśmy podczas tej samej podróży. Nie były one przez nas zaplanowane w większym stopniu, więc bardziej przygotujcie się na galerię zdjęć niż długie bloki tekstu.

Jeśli nie przeczytaliście poprzedniego wpisu, o zwiedzaniu stolicy Grecji, koniecznie od tego zacznijcie. Być może zgodzicie się ze mną, że pomimo piękna tego miasta, warto od niego na chwilę odpocząć. Poza tym, Grecja jest piękna, dlatego szkoda byłoby się ograniczać do zobaczenia tylko jej najbardziej miejskich regionów.

Delfy

Początkowo planowałam wykorzystać autobus miejski, aby dostać się do terenów znanej Wyroczni. Podobno da się nim dojechać na miejsce w mniej niż trzy godziny. Po przeczytaniu recenzji w internecie zmieniłam jednak plany. Nasz czas w Grecji był zbyt bezcenny, aby ryzykować utratę dnia zwiedzania, w razie, gdyby autobus nie przyjechał. Także ze względu na odległość, powrót taksówką (czyli to, co bardzo dobrze działało w okolicach Nafplio), odpadał. W takiej sytuacji pozostała tylko jedna opcja (losowanie, kto chce prowadzić auto na wynajem w tym kraju, to żadne rozwiązanie): skorzystać z gotowej wycieczki z lokalnego biura podróży. Bez problemu znalazłam wycieczkę na jednej ze zbiorczych stron internetowych oferujących tego typu usługi.

Jakie są wady tego typu wyboru? Przede wszystkim liczne punkty zbiórki na mieście, pod wieloma większymi hotelami. Albo przedłuża to początek przejazdu, albo wymaga czekania na autobus skoro świt. Kolejną wadą jest przystanek po drodze. Jakimś cudem firmy wycieczkowe potrafią wybrać, jako punkt postojowy, naprawdę najgorszą restaurację po drodze – z okropnym jedzeniem (lepiej mieć własny prowiant), płatną łazienką i z widokiem na autostradę. Z tych powodów, raczej uważam tego typu wycieczki za konieczność niż idealny sposób zwiedzania.

Zalety takiego przejazdu to oczywiście brak konieczności planowania oraz możliwość dowiedzenia się czegoś więcej na temat kraju i miejsca, słuchając przewodnika po drodze. Wycieczka oczywiście nie była zła – była dokładnie tym, czego się spodziewałam. Była prawdopodobnie najłatwiejszym sposobem dostania się do Delf, kosztem odrobiny komfortu i prywatności zwiedzania samodzielnego.

Delfy były natomiast absolutnie warte tego wyboru. Miejsce położone jest w malowniczej górskiej scenerii, więc oczywiście oferuje malownicze widoki na otaczającą naturę. Jadąc do miejsca Wyroczni, przejechaliśmy też przez malownicze górskie miasteczko Arachova. Być może dla Was również będzie to niespodzianka, ale nawet w Grecji można uprawiać sporty zimowe, a Arachova jest idealną bazą noclegową odwiedzających narciarzy i snowboardzistów. Biorąc pod uwagę, że pod koniec marca moim ubraniem z wyboru był T-Shirt i lekkie spodnie, trudno było mi w to uwierzyć i usilnie wypatrywałam śladów śniegu pośród pól pełnych kwiatów.

Do Wyroczni Delfickiej wyznawcy boga Apollina wybierali się, aby poznać przyszłość. Świątynia Apollina jest chyba zresztą najlepiej zachowanym elementem kompleksu. Ogromną zaletą wycieczki z przewodnikiem było to, że mogliśmy posłuchać opowieści, jak najprawdopodobniej wyglądał cały proces przychodzenia po przepowiednię. Często trwał on wiele dni, ponieważ chętnych było wielu i każdy musiał czekać na swoją kolei i odpowiedni moment. Same przepowiednie nie były jasne i klarowne – kapłani przekazywali słowa Wyroczni w sposób bardzo nieoczywisty, często zupełnie dwuznaczny.

Innymi zabudowaniami były ruiny skarbców. Poszczególne miasta albo regiony budowały w Delfach niewielkie „domki” mające chronić ich kosztowności. Takie skarbce, z różnych okresów, zachowały się w naprawdę pokaźnej liczbie, choć prawdopodobnie było ich o wiele więcej.

Na zwiedzanie muzeum przeznaczono zaledwie pół godziny, jednak okazało się to czasem wystarczającym, gdyż składa się ono z zaledwie kilku niewielkich pomieszczeń. Dużo dłużej trwał lunch w okolicznej restauracji, na szczęście tym razem wybór padł na bardziej zachęcający przybytek niż podczas postoju.

Na koniec odwiedziliśmy świątynię Athena Pronaia. Budynek na planie okręgu, czyli Tolos, to prawdopodobnie najczęściej fotografowany obiekt w okolicy i często mylnie przedstawiany jest na pocztówkach jako miejsce Wyroczni. Kompleks świątyń składa się też z kilku innych budynków, zachowanych w różnym stopniu i prześlicznie komponujących się z wiosennym krajobrazem. Patrząc na zdjęcia z tej wycieczki, a potem za okno, aż czuję potrzebę dalszych podróży.

Egina (Aegina)

Jeśli pierwszą wycieczkę można uznać za niezaplanowaną, to druga była po prostu czystą improwizacją. Być w Grecji i nie odwiedzić ani jednej Greckiej wyspy – to byłoby straszne. Nie wyobrażam sobie jednak wykorzystywać mnóstwa czasu na daleką podróż statkiem, do miejsca, w które lepiej dolecieć bezpośrednio samolotem i spędzić tam więcej niż jeden dzień. Santorini, Mikinos czy Andros zdecydowanie lepiej byłoby zaplanować z wyprzedzeniem, postanowiłam ich w ogóle nie brać pod uwagę.

Znacznie bliżej znajdują się Wyspy Sarońskie i dostać się na nie promem można w niewiele więcej niż godzinę, wcześniej dojeżdżając metrem bezpośrednio do portu w Pireusie. To dopiero na miejscu ułożył się nasz plan tego dnia – po prostu zapytaliśmy w okienku kasy portowej, dokąd można łatwo dopłynąć tam i z powrotem w ciągu jednego dnia i bez zastanowienia sprzedawca zaoferował nam bilety na Eginę. Nie ma w tym nic dziwnego – na tej wyspie znajduje się naprawdę sporo niesamowitych zabytków i ciekawych miejsc.

Prom okazał się o wiele większy, niż się spodziewałam. Nie był to statek typowo pasażerski, a pod pokładem zmieścił się cały garaż na samochody, autobusy, a nawet ciężarówki dostawcze. Pokład był natomiast bardzo przestronny. Na zewnątrz, ze względu na wiatr, było naprawdę niewiele ludzi, przez co można było się czuć naprawdę swobodnie i bez ścisku.

Podczas rejsu zaczęłam układać na telefonie dokładniejszy plan zwiedzania, próbując połączyć najważniejsze obiekty jak najkrótszym spacerem, który w żaden sposób nie chciał wyjść poniżej 30 km w obie strony. Prawdopodobnie trzeba będzie z czegoś zrezygnować, zwłaszcza biorąc pod uwagę brak widocznych w internecie autobusów.

Rozwiązanie tego problemu okazało się o wiele łatwiejsze. W pobliżu Portu na Eginie, przy tablicach informacyjnych i mapie wyspy stał już taksówkarz, szukający klientów na prywatną objazdówkę po zabytkach wyspy. Cena 35 euro za kilka godzin jego pracy wydawało się ofertą nie do odrzucenia.

W pierwszej kolejności taksówkarz zabrał nas pod kościół św. Nektariusza. Jest to ogromna budowla kościoła grecko-ortodoksyjnego, w stylu neobizantyńskim. Pomimo rusztowań wewnątrz budynku i rusztowań przy pracach przy sklepieniach, budowla była warta tego przystanku.

O wiele ciekawsza okazała się świątynia bogini Aphai/Afei. Zlokalizowana w niesamowitej scenerii i charakteryzująca się podwójnymi sklepieniami zdecydowanie proponowała nowy zestaw wrażeń. Obok świątyni, trochę schowane i na uboczu, niewielkie muzeum, uzupełniało historię obiektów i ich odkrycia.

Po powrocie do miasta pożegnaliśmy taksówkarza i najbliższe obiekty zwiedzaliśmy już zupełnie na własną rękę. Kilka dodatkowych godzin zdecydowanie warto było wykorzystać na spacer po malowniczych uliczkach, oglądanie pomniejszych zabytków i wreszcie: wizytę w tutejszym Muzeum Archeologicznym. Jest ono zlokalizowane prawie przy samej plaży i połączone jest ze Świątynią Apolla. Świątynia Apolla to jednak bardziej ruiny, gdzie jedynym zachowanym elementem pionowym jest pojedyncza kolumna. Muzeum jest naprawdę ciekawe, opowiada o historii wyspy i prezentuje niesamowite zbiory ceramiki. Sztuka Eginy wyraźnie różni się od tej z Aten – malowidła na wazach są bardziej trójkątne i dynamiczne.

Na koniec wspomnę jeszcze, że wyspa Egina jest szczególnie znana z orzechów pistacji. Produkty pistacjowe niesamowitej jakości i smaku można bez problemu kupić w wielu miejscach w mieście oraz w budkach przy samym porcie. Często oferowana jest degustacja pistacjowych maseł, olejów i smarowideł. I rzeczywiście, są to produkty nie do porównania z tym, co można dostać w marketach u nas. Że cenowo wychodziły też bardzo korzystnie, wróciliśmy z wyspy ciężsi o kilka torebek pistacji.

You May Also Like