Linoryt – jak zacząć?

Moja przygoda z linorytem rozpoczęła się ponad dziesięć lat temu, kiedy zaczęłam naukę w liceum plastycznym na profilu graficznym. Jako wtedy jeszcze dzieciak, bardziej liczyłam na naukę projektowania graficznego za pomocą cyfrowych mediów, niż siedzenie długimi godzinami, przygotowując matryce do druku tradycyjnego. Grafika tradycyjna, zwana również warsztatową lub artystyczną, była dla mnie zupełną nowością, a to jej nauce poświęcono jednak o wiele więcej czasu. Lata mijały, moje upodobania zmieniały się wielokrotnie, a grafika cyfrowa przyniosła mi więcej bólu niż radości. Za to dłubanie w linoleum zostało ze mną do dziś i bardzo chętnie do niego wracam.

Linoryt, po domowemu

Zajęcia z grafiki warsztatowej w szkole miały swoją własną pracownię, zawsze wypełnioną zapachem benzyny, acetonu i rozcieńczalnika naturalnego. Ogromna prasa graficzna stała pod ścianą, a umieszczony na środku sali stół miał więcej rys niż sęków w drewnie. To tam powstały moje prace graficzne, którymi pochwaliłam się w tym wpisie (rok 2012!):

Czy można jednak tworzyć grafikę i bez tego typu pracowni, chociażby w domu, na podłodze lub na stole w jadalni? Oczywiście, że tak! I nawet nie potrzeba do tego ciężkiego sprzętu! Dzisiaj dokładnie o tym opowiem. Ale zacznijmy od początku.

Krótko o grafice tradycyjnej

Grafikę tradycyjną reprezentuje bardzo wiele różnych technik, a matryce można tworzyć z wykorzystaniem mnóstwa różnorakich materiałów. Linoryt jest właściwie stosunkowo nową odmianą tradycyjnej grafiki. Dawni twórcy posługiwali się technikami drzeworytu, kamieniorytu, litografii, miedziorytu i tak dalej. Rycie w linoleum rozpoczęto dopiero na początku XX wieku, kilkadziesiąt lat po wynalezieniu tego materiału.

Jeśli chodzi o same techniki graficzne, można je podzielić na:

  • druk wypukły – gdzie wycięte elementy będą „bielą” na kartce, a pozostawione pola zostaną odbite,
  • druk wklęsły – polegający na wydrapywaniu wzoru w matrycy, który ma zostać odbity (farbę zmywa się z matrycy, pozostawiając ją w szczelinkach rysunku),
  • druk płaski – gdzie, zamiast „wydłubywać” wzór, obraz przenosi się innymi sposobami.

Linoryt zalicza się do pierwszej grupy. Każda wyżłobiona linia będzie więc „odejmować” od koloru farby na odbitce. Ryć w linoleum to jak rysować białą kredką po czarnej kartce.

Dlaczego linoryt?

Jest prosty. Linoleum jest mięciutkie i, w przeciwieństwie do drewna, zachowuje się jednakowo w każdym kierunku cięcia. Drewno jest materiałem anizotropowym, co w tym przypadku oznacza, że tnąc wzdłuż włókien, można bardzo wygodnie prowadzić dłuto, natomiast w poprzek, napotka się opór materiału. Drewno jest też znacznie twardsze od linoleum. Linoleum jest, jak już wspomniałam, mięciutkie, miłe w dotyku, wręcz zachęcające do pracy z nim.

Jest tani. O materiałach będzie później, jednak już teraz zaznaczę, że na przygotowanie matrycy nie wydasz majątku. Linoleum jest materiałem budowlanym, stosowanym w ogromnych ilościach na świecie jako materiał podłogowy. Dzięki temu produkcja jest uprzemysłowiona i tania. Być może nawet uda Ci się wyprosić „próbkę” w jakimś markecie budowlanym za darmo? Najlepiej jednak kupić linoleum w sklepie plastycznym (koszt kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu złotych, w zależności od formatu). Linoleum stosowane jako pokrycie podłóg często zawiera dodatkowe warstwy chroniące przed zarysowaniem czy ułatwiające czyszczenie – przed przystąpieniem do pracy trzeba będzie je zeszlifować papierem ściernym. Kupując linoleum w sklepie plastycznym, można sobie darować tę czynność, oszczędzając tym samym mnóstwo pracy.

Jest uniwersalny. Z jednej matrycy wykonasz naprawdę wiele odbitek, prawdopodobnie nawet nie uda Ci się jej za bardzo zepsuć (no chyba, że będziesz szorować po pracy myjką do kuchenki – nie polecam!). Dobrym kontrprzykładem jest na przykład gipsoryt, gdzie matryca może się zniszczyć już w trakcie robienia piątej odbitki. Z linorytem można szaleć, można próbować technik traconych, nakładać wiele warstw na siebie, eksperymentować. Matrycę można łatwo pokroić na kilka kawałków, odciąć krawędzie i nie trzeba do tego piły czy gilotyny.

Potrzebny sprzęt

Przekonałam? W takim razie zacznijmy od skompletowania odpowiedniego sprzętu. Każdą z tych rzeczy kupisz w sklepie plastycznym (nie mylić z papierniczym! Plastyczny rozpoznasz po farbach, pędzlach, ramach i sztalugach; w papierniczym kupisz raczej długopisy i zeszyty) lub zamówisz w jednym z naprawdę wielu sklepów internetowych.

  1. Kawałek linoleum. Format zupełnie dowolny, choć na początek poleciłabym zacząć od mniejszego niż A4. Doczytaj tę listę do końca, to zrozumiesz, dlaczego na początku nie warto szaleć z wielkimi formatami.
  2. Dłuto. Na początku może Cię przerazić liczba dostępnych typów i rozmiarów. Moja rada: wybierz małe, półokrągłe. To mój ulubiony rodzaj, najbardziej uniwersalny, najwygodniejszy, niezawodny. Jeśli wkręcisz się w grafikę warsztatową, pewnie dokupisz sobie i inne typy, ale i wtedy będziesz co jakiś czas sięgać po półokrągłe. Na pewno się nie zmarnuje!

    UWAGA! To, co chciałabym szczególnie odradzić, to kupowanie zestawu kilku lub kilkunastu dłut. Choć na pierwszy rzut oka cenowo wydają się wypadać lepiej niż zakup pojedynczych sztuk, prawie zawsze odbywa się to kosztem jakości. Z dużym prawdopodobieństwem nie użyjesz co najmniej połowy zestawu. Mogę się wręcz założyć, że wybierzesz jedno dłuto czy dwa i będziesz używać tylko jego. Kup więc jedno – a porządne!
  3. Wałek. Będziesz go używać do rozprowadzania farby po matrycy, więc nie może to być wałek „włochaty”, materiałowy, jak do malowania ścian. Postaraj się zdobyć ciężki, gumowy wałek, najlepiej dedykowany technice linorytu. Nie kupuj też bardzo małego wałka, bo każda kolejna odbitka będzie wymagała namachania się nim setki razy. Mój ma 10 centymetrów długości i uważam go za dość mały, ale daje radę.
  4. Farba graficzna. Tutaj pojawia się wybór: na bazie wody czy oleju. Pierwsza opcja będzie zdecydowanie lepszym wyborem dla początkującego, ponieważ pozwoli na bezproblemowe usunięcie jej resztek z narzędzi. Wybierając farbę na bazie oleju, trzeba będzie zainwestować w odpowiedni środek do mycia matrycy i wałków. Łatwo trafić na coś toksycznego czy po prostu śmierdzącego tak koszmarnie, że nie będziesz chciał/a używać tego w domu. Zaletą farb na bazie oleju jest jednak wodoodporność oraz – moim zdaniem – o wiele większe walory estetyczne.
  5. Papier. Czyli to, na czym odbity zostanie efekt końcowy Twojej pracy. Każda kartka zachowuje się inaczej i efekt końcowy będzie inny. Zupełnie gładka, wręcz śliska kartka może doprowadzić do przesunięcia matrycy i przez to rozmycia obrazu. Zbyt ziarnisty papier zabierze szczegóły, a doda tekstury. Najlepiej zaopatrz się w kilka różnych rodzajów papieru i eksperymentuj.
    UWAGA! Papier musi być większy od matrycy, czyli kawałka linoleum!
  6. Płaska przestrzeń pracy. Najlepiej spisze się kawałek szkła czy pleksi. Im większa przestrzeń, tym lepiej. To tutaj rozsmarowywana będzie farba graficzna, więc dobrze by było, aby była to rzecz o gładkiej powierzchni, łatwa do mycia, w którą nie wsiąknie farba. Czyli właśnie na przykład szyba.
  7. [opcjonalnie] Szpachelka. Aby szybciej nałożyć farbę na szybę i nie męczyć się, rozsmarowując ją długo wałkiem.
  8. Improwizowana prasa graficzna. Czyli po prostu coś ciężkiego. Ja używam katalogu jednego sklepu – liczy ponad półtora tysiąca stron i zupełnie mi nie szkoda go zniszczyć. To zdecydowanie nie może być wartościowa książka, której nie chcesz pobrudzić. Raczej postaw na stary, nikomu niepotrzebny album, koniecznie większy od matrycy!
  9. Improwizowany podkład. Czyli coś miękkiego i sztywnego. W prasach graficznych umieszcza się gruby filc, aby matryca nie została po prostu zgnieciona i aby nadać trójwymiarowości odbitce. Podkład musi być jednolity, niepofałdowany, czyli sterta ubrań zdecydowanie nie nada się do tego celu! Ja używam płyty piankowej, która przyszła mi w jakiejś paczce jako wypełniacz. Świetnie spisze się właśnie filc, ale nie w postaci cienkiego materiału, a grubej, sztywnej płyty. Podkład musi być większy od matrycy!
  10. Coś do zabezpieczenia podłogi. Stare gazety, folia malarska, makulatura, cokolwiek. Ogólnie dobrze jest mieć nazbierane trochę makulatury do wykorzystania podczas pracy.

Dodatkowo, jeśli chcesz przenieść projekt na linoleum, aby po prostu wycinać po gotowym wzorze, przyda się dostęp do drukarki laserowej oraz matowe medium malarskie (akrylowe).

No to zaczynamy!

W pierwszej kolejności potrzebujesz projektu, na podstawie którego wykonasz linoryt. Pominę ten krok, aby wpis nie rozrósł się niepotrzebnie. Jeśli nie umiesz rysować, albo po prostu nie masz pomysłu, możesz wykorzystać zdjęcie lub poszukać w Internecie darmowych, udostępnionych publicznie obrazków.

Projekt musi zostać wydrukowany na drukarce laserowej, dzięki czemu będzie można go „przenieść” na kawałek linoleum, które stanie się naszą matrycą. Jak to zrobić? Żeby nie powielać zbędnie informacji dostępnych w Internecie, odsyłam do filmu Julii Forsyth:

Jeśli wszystkie kroki wykonałaś/eś poprawnie, na Twoim linoleum powinien być widoczny wzór, a raczej jego odbicie lustrzane. To dobrze! Odbijając na finalny papier, powrócimy do oryginalnego „kierunku”. Aby odbity na linoleum rysunek był wyraźniejszy, warto pomoczyć go za pomocą mokrej chusteczki.

Są oczywiście i inne metody transferu pracy. Jeśli dobrze pamiętam, w szkole wykorzystywaliśmy do tego celu jedną z tych śmierdzących substancji, nie mogę sobie tylko przypomnieć, czy była to benzyna, czy aceton. Dla własnego komfortu po prostu zrób to, co Julia przedstawiła w swoim filmie.

Wycinanie

Teraz rozpoczyna się główna część tej przygody – wycinanie! Napiszę na wszelki wypadek po raz kolejny: żłobienia wykonane w linoleum będą bielą (kolorem kartki), natomiast pozostawione przestrzenie odbiją się w kolorze farby. Tworząc matrycę, pracujemy więc w negatywie.

Uważam, że wycinanie w linoleum to naprawdę przyjemna i relaksująca czynność. Można to robić podczas rozmowy telefonicznej, słuchania podcastów czy oglądania serialu. Z drugiej strony, skupiając się na cięciu, łatwo pozbierać swoje myśli lub dać sobie odpocząć po ciężkim dniu. Podczas „dłubania” powstaje wiele odpadków, wiórków. Pamiętaj, aby koniecznie usunąć je z matrycy, zanim przejdziesz do kolejnego etapu pracy!

Odbijanie

Kiedy matryca jest gotowa, można przejść do odbijania. W pierwszej kolejności nanieś trochę farby na szybę, jeśli masz szpachelkę, możesz ją lepiej rozsmarować. Teraz czas na wałek. Uważaj, żeby nie przesadzić z ilością farby, którą na niego naniesiesz. Jeśli farby będzie zbyt dużo, zamiast po prostu pokryć linoleum z wierzchu, zacznie docierać do szczelinek rysunku. Lepiej więc nałożyć mniej farby, a w razie potrzeby ewentualnie dołożyć. Zdecydowanie opanujesz te ilości po jakimś czasie.

Teraz czas na domowe odbijanie! Oczywiście do tego celu wykorzystamy podłogę. Zawsze miałam wrażenie, że nie biurko i nie łóżko, a nawet nie sztaluga, ale właśnie podłoga jest najbardziej kreatywną częścią domowej pracowni. Do pierwszej odbitki możesz wykorzystać papier gorszej jakości – będzie to odbitka próbna, dzięki której ustalisz, czy wszystko zostało wycięte i czy gdzieś nie przykleiło się jakieś “ciało obce”, zbędne na wydruku.

Tutaj ogólnie masz dwie opcje, możesz je wypróbować i zdecydować, która bardziej Ci pasuje. Rysunek poglądowy:

Opcja z matrycą w górę:

  1. zabezpieczenie podłogi, czyli folia, stare gazety itp.
  2. matryca z naniesioną farbą, obrócona wzorem do góry
  3. papier, na którym zostanie odbite Twoje dzieło
  4. podkład, czyli np. filc / płyta piankowa
  5. gruba książka
  6. Ty

Opcja z matrycą w dół:

  1. zabezpieczenie podłogi
  2. podkład, czyli np. filc / płyta piankowa
    (+ ewentualnie znowu jakaś stara gazeta)
  3. papier, na którym zostanie odbite Twoje dzieło
  4. matryca z naniesioną na nią farbą, obrócona wzorem w stronę papieru
    (+ ewentualnie znowu jakaś stara gazeta)
  5. gruba książka
  6. Ty

Osobiście częściej wybieram drugą opcję, ponieważ pozwala łatwiej dopasować umieszczenie odbitki na kartce. Jest ona za to „brudniejsza” i pochłania więcej makulatury.

Podeptaj chwilę swoje dzieło, uważając, aby nie przesunęło się od nacisku. Albo lepiej – klęknij na nim i dociśnij je mocno kolanami, nie zapominając przy tym o krawędziach. Po chwili możesz podziwiać efekt swojej pracy. Podnieś kartkę ostrożnie, aby nie pobrudzić jej resztkami farby z matrycy. Nie dotykaj, zanim nie wyschnie. Wykonaj w ten sposób dowolną liczbę odbitek i nie zapomnij umyć wszystkich narzędzi oraz matrycy.

Późniejsze wydruki, po odcięciu krawędzi i usunięciu wad matrycy papierem ściernym. Każda odbitka jest inna, unikatowa. To właśnie wyróżnia grafikę tradycyjną od cyfrowej.

Podpisywanie prac

Tradycyjnie na każdej odbitce graficznej umieszcza się jej kolejny numer oraz całkowitą liczbę wykonanych odbitek. Na przykład oznaczenie „5/20” oznacza, że jest to piąta odbitka z dwudziestu. Choć ma to swój urok, nie stosuję się do tej zasady przy „domowym odbijaniu”. Moim dziełom daleko do wielkiej sztuki, a nie chcę też ograniczać się w liczbie wykonanych kopii. Czy zadecydujesz podobnie? Wybór należy do Ciebie.