Wspomnienia z Nowego Jorku 1/4 – Spacery

Chciałabym umieć odzwierciedlić moje wspomnienia z Nowego Jorku w jednym wpisie. Albo w dwóch, trzech, napisać całą serię. To będzie jednak bardzo trudne – tak intensywne przeżycia zawsze będą spłaszczone i nie oddadzą rzeczywistości idealnie. Będą wybrakowane. Mimo to spróbuję.

Ponieważ ten wpis rozwinął się do naprawdę monstrualnych rozmiarów, postanowiłam podzielić go na trzy części:

  1. [ten wpis] Skupię się na miejskich dzielnicach i spacerach po nich.
  2. Przedstawię moje wrażenia z odwiedzin wybranych nowojorskich muzeów. Same wrażenia z Metropolitan mogłyby stanowić oddzielny wpis, ale już się nie będę tak rozdrabniać.
  3. Opiszę inne atrakcje, jakie oferuje Nowy Jork. W tym wpisie umieszczę też wspomnienia związane z wizytą w Statui Wolności i na Ellis Island.
  4. Połączę ze sobą dwa tematy: Broadwayu oraz tego, co mnie najbardziej zaskoczyło podczas tej podróży.

Jak tylko pojawią się kolejne wpisy, uzupełnię te listę o odnośniki do nich.

Mapa Manhattanu z oznaczonymi Sąsiedztwami, źródło.

W przeciwieństwie do Bostonu, odwiedzenie Nowego Jorku wymaga trochę więcej planowania. Atrakcji jest tak wiele, a spora część z nich spokojnie może zabrać i cały dzień. Dobrze też z góry wiedzieć, co warto zostawić sobie na kolejną wizytę. W końcu Nowy Jork to nie jest miasto, które odwiedza się raz w życiu i można powiedzieć, że się już wszystko widziało i wszystkiego doświadczyło. To miasto, do którego się wraca i które zastaje się innym. Zależało mi jednak na tym, aby mieć jak najlepsze rozeznanie odnośnie do charakteru różnych jego części i dzielnic.

Patrząc na mapę Nowego Jorku, trudno zrozumieć jego skalę. Regularna siatka ulic, zaprojektowana w celu optymalnej ekspansji miasta, jakoś tak dziwnie pasuje zarówno do strzelistych drapaczy chmur, jak i do miejskich kamienic czynszowych, a także do budynków jednorodzinnych. Podłużny kształt komórek siatki, w przeciwieństwie do np. układu Barcelony, sprawia, że zupełnie innym jest spacer z południa na północ a innym ze wschodu na zachód i odwrotnie. Co ciekawe, jednak nawet pomimo tej powtarzalności, rozmiaru i układu urbanistycznego, miasto nie jest monotonne w nawet najmniejszym stopniu.

Spacery

Spacer po Nowym Jorku to przeżycie samo w sobie. Ktoś kiedyś powiedział, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Wydaje mi się, że w Nowym Jorku nie da się też dwa razy zobaczyć tego samego miejsca. To miasto tak intensywne i zmienne, że każde wrażenie staje się zupełnie unikalne. Trudno więc by było samemu najlepiej ustalić idealne trasy takich spacerów. Tutaj oczywiście sprawdziły się free walking toury. I piszę tutaj w liczbie mnogiej, ponieważ Nowy Jork to ogromne i bardzo różnorodne miasto. Zdecydowanie nie dałoby się go poznać podczas jednego spaceru, choćby nawet i trwał cały dzień. Każda dzielnica ma swój własny charakter i z tego powodu warto ją odwiedzić oddzielnie, zabookować zupełnie osobny walking tour. Bardzo chciałam zrobić ich jak najwięcej takich tourów – a możliwie nawet i wszystkie – no oprócz tych tematycznych, np. zakupowych, jedzeniowych i tak dalej. Ostatecznie w ten sposób udało mi się poznać aż sześć różnych części miasta:

Brooklyn Bridge, Brooklyn Heights and DUMBO Tour – nazwa mówi sama za siebie, tour prowadzi z dolnego Manhattanu poprzez Brooklyn Bridge do dzielnic mieszkaniowych Brooklynu oraz obecnie popularnej turystycznie części zwanej DUMBO, co rozwija się do „Down Under the Manhattan Bridge Overpass”. Wycieczka trwa trzy godziny, czyli rozpoczynając rano, kończy się idealnie w porze lunchu. Z pełnym żołądkiem najlepiej spakować się wtedy w metro i podjechać do Brooklyn Museum – o nim dalej. Mostu brooklińskiego nie trzeba nikomu przedstawiać – jest to prawdopodobnie najczęściej reprezentowany w kulturze most Nowego Jorku. Jest też najstarszy z obecnie zachowanych. Historia jego powstawania jest również ciekawa – zaprojektowany został przez Johna Augustusa Roeblinga, który niefortunnie zmarł w trakcie budowy. Tę przejął jego syn, Washington Roebling, z podobnym „szczęściem”, popadaj. Ostatecznie nad budową czuwała kobieta, jego żona – Emily Warren Roebling.

Lower Manhattan Tour – zajął praktycznie tylko południową część Dolnego Manhattanu, z Battery Park i dzielnicą finansową. Muszę przyznać, że jakimś cudem zszokowała mnie informacja, że nazwa Wall Street naprawdę wzięła się od miejskich murów. Budynek Giełdy, miejski ratusz, miejsca pamięci WTC… Jest co zwiedzać. Moim zdaniem najciekawsze w historii Dolnego Manhattanu jest jednak to, że to tutaj rozpoczęła się kolonizacja wyspy. Kiedy Holendrzy zrozumieli, że rdzenni Amerykanie chętnie wymienią bobrze futra (w Europie towar luksusowy) na tanie europejskie produkty, rozpoczął się handel praktycznie masowy. Kiedy na Manhattanie powstało miasto Nowy Amsterdam, natywni Amerykanie szybko pożałowali tej „współpracy”, kiedy niespaczeni konceptem posiadania ziem, sprzedali Manhattan Holendrom za grosze. Obecnie oczywiście dzielnica najbardziej znana jest z licznych biurowców, Budynku Giełdy, oraz posągu szarżującego byka, przed którym ustawia się kolejka turystów pragnących sobie zrobić z nim zdjęcie.

Harlem Tour – odwiedzenie Harlemu to chyba obowiązek dla każdego fana muzyki, który przypadkiem znajdzie się w Nowym Jorku. Ten tour zapewnia mnóstwo informacji na temat historii czarnych ludzi w Nowym Jorku, kultury, jaką stworzyli i trudności, z jakimi musieli się zmagać. Dzielnica zlokalizowana na samej północy Manhattanu ma smutną historię. Początkowo stanowiąca miejsce wielu bitew stała się miejscem przesiedlań imigrantów, zwłaszcza czarnych. Otrzymali oni tam ziemię, jednak wciąż byli podlegli. Jednocześnie stanowili pierwszą linię obrony w razie najazdu Indian. Dzielnica była zamieszkiwana także przez ubogich Irlandczyków i Żydów. To jednak Czarni, w obliczu biedy, postanowili szukać źródła dochodów w kulturze i sztuce, przede wszystkim rozwijając scenę muzyczną jazzu.

SoHo, Little Italy and Chinatown Tour – wydaje mi się, że ten tour daje najwięcej wrażeń architektoniczno-estetycznych. Podczas niego można zobaczyć te wszystkie piękne budynki bogato dekorowane żeliwnymi zdobieniami w Soho, między innymi niesamowity E. V. Haughwout Building. Little Italy i Chinatown, choć tak różne, wydają się przeplatać wzajemnie, i czasami można stracić orientację, w której części się jest w danym momencie – nawet jeśli znaki i szyldy szybko potrafią pomóc się odnaleźć. Wtedy pozostaje jednak pytanie: czy lepiej zjeść we włoskiej, czy chińskiej restauracji? Najbardziej międzynarodowa część Manhattanu to miejsce, w którym zdecydowanie mogłabym mieszkać. Obecnie kwitnąca i tętniąca życiem, przypomina niestety także o tym, że imigranci wcale nie mieli łatwo w Nowym Jorku, bardzo często spotykali się z dyskryminacją, odrzuceniem, a nawet jawną nienawiścią ze strony bardziej „tutejszych”.

Greenwich Village Tour – nazwa tej części Nowego Jorku pada bardzo często w dziełach kultury, mimo to przedtem nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej o tej dzielnicy. Jest to jednak jedna z najważniejszych dzielnic miasta pod względem przyczyniania się do rozwoju sztuki i kultury. Jednym ze szczególnych punktów na jej mapie jest znany gejowski bar Stonewall Inn, ważny ze względów historii ruchów walczących o godne życie ludzi LGBTQ w Nowym Jorku. Greenwich samo w sobie jest ślicznym miejscem, spojonym i – jak nazwa wskazuje – zielonym. Washington Square Park, w tej dzielnicy, naprawdę tętnił życiem podczas naszego spaceru. Trochę liczyłam, że znajdę tam też jakieś ślady Jane Jacobs i jej aktywizmu miejskiego, jednak się nie udało. Cieszę się jednak, że poznałam Greenwich Village. Stąd też było blisko do Whitney Museum of American Art., na Little Island oraz oczywiście na High Line.

Midtown Manhattan Tour – ogromną zaletą tego touru buło to, że jakimś cudem udało nam się spędzić dwie godziny w sercu Manhattanu bez konieczności przebijania się przez dzikie tłumy pieszych. Nie mam pojęcia, jak to zostało zaplanowane. Ten tour, wbrew pozorom, wydawał mi się najmniej interesujący ze wszystkich, które udało nam się zrobić. Może dlatego, że — jako dla nas ostatni — powtarzał wiele informacji z poprzednich oprowadzań. Warto jednak było oddać się opowieści o centrum wielkiego miasta, wpatrując się w ogromne budynki, często ginące w chmurach.

Z każdym kolejnym dniem i każdym kolejnym poznanym miejscem, coraz głębiej zapewniałam się w uczuciu, że jednak Nowy Jork jest centrum świata. Nic dziwnego, że we wszystkich filmach kosmici lądują akurat tutaj. W Nowym Jorku po prostu się dzieje. Nowy Jork żyje i to o wiele mocniej niż jakiekolwiek miejsce, które widziałam. Choć jego dzielnice wydają się być wręcz odrębnymi miastami, całość tworzy ogromną metropolię – miszmasz kultur, języków, smaków i zapachów. Historia – choć wielokrotnie krótsza niż w wielu miejscach, które odwiedziłam – wydaje się pisać tak intensywnie, że każdy dzień przynosi coś nowego.

You May Also Like