Są książki, o których chciałoby się powiedzieć, że się przeterminowały. Że autor przekazał swoje, nauczył czegoś czytelników, a oni następnie wyszli w świat i zrobili dokładnie to, czego on oczekiwał. Niestety, naprawdę niestety, to się nie stało ze słynnym dziełem Waltera Gropiusa „Pełnia architektury”.
Początkowo ostrożnie podchodziłam do tego tytułu – pierwsze strony nie zaciekawiły mnie za bardzo. Kilka kartek później nie mogłam się już oderwać od lektury. Uważam, że to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy zamierzają zajmować się tworzeniem przedmiotów użytecznych dla innych, albo właśnie budynków. Gropius przekazał swoją wiedzę w sposób niezwykle konkretny, ale najbardziej zadziwia ponadczasowość tego przekazu. Pomijając drobne szczegóły, mogłabym teraz, w 2016 roku, traktować ten 73-letnią książkę (data pierwszego wydania – 1943) jako podręcznik.
Dla osób niewtajemniczonych w świat architektury, zacznę od krótkiego przedstawienia postaci Gropiusa. Ten niemiecki architekt, jeden z kluczowych przedstawicieli modernizmu, utworzył w 1919 roku szkołę rzemiosła, sztuki użytkowej i architektury Bauhaus. Jego najsłynniejsze dzieła to Fabryka Fagus w Alfeld (wraz z Adolfem Meyerem) oraz druga siedziba Bauhausu – budynek w Dessau. Oba obiekty na pierwszy rzut oka wyglądają jak „typowy modernizm”, ale przy bliższym poznaniu stają się naprawdę wybitne. Ale nie o tym jest wpis. Przejdźmy do książki.
„Pełnia architektury” to zbiór esejów na różne tematy. Chociaż każdy z nich stanowi odrębną całość, omawiane zagadnienia płynnie przechodzą jedno w drugie. Zaciekawiły mnie praktycznie wszystkie rozdziały, co się rzadko w tego typu zbiorach zdarza.
Z książki można dowiedzieć się, czym tak właściwie był Bauhaus. Wiele osób używa sformułowania „styl Bauhausu”, pomimo że w szkole tej nie uczono stosowania żadnych konkretnych form. Modernizm nie wprowadzał do architektury nowych elementów, a stanowił metodę według której miały powstawać nowe budynki i przedmioty. Metodą tą było przeanalizowanie potrzeb ludzi i odpowiedzenie na nie.
Tego mniej więcej uczył Bauhaus – niezwykła szkoła, w której łączono teorię i praktykę, sztukę i rzemiosło. Nauka rozpoczynała się podziałem na dwa rodzaje zajęć – z projektowania i inżynierii. Podział ten wynikał z tego, że nie było nauczycieli, którzy specjalizowaliby się w obu dziedzinach. Dopiero kiedy pierwsze pokolenie skończyło Bauhaus, można było te zajęcia połączyć. Nauka tam była niezwykle interesująca. Studenci już na trzecim roku praktykowali jako pomocnicy inspektora nadzoru na budowie. Część książki przeznaczona jest właśnie na opis funkcjonowania Bauhausu – szkoły stworzonej według wizji Gropiusa.
Autor książki miał wyjątkowo konkretne przemyślenia na temat zawodu architekta oraz tego, jakie powinny być jego dzieła. Nie „jak wyglądać” a „jakie”. Architekt powinien cechować się wszechstronną wiedzą, nie powinien uciekać od odpowiedzialności do jednej, wąskiej dziedziny. Obecne wychwalanie specjalizowania się w wąskim zakresie nie spodobałoby się Gropiusowi. Architekt to najważniejsza osoba na budowie, ale powinien być on także budowniczym, powinien znać każdy szczegół powstającego budynku.
Jako jedna z najważniejszych postaci modernizmu, Gropius miał wizję dalszego rozwoju architektury. Twierdził, że „Nowe budynki muszą być wymyślane, a nie powielane”. Widział potencjał w nowoczesnych ówcześnie technologiach, ale jednocześnie nie gardził tradycją. Tradycja, jego zdaniem, powinna się zmieniać i ewoluować wraz z biegiem czasu. Powinna oferować wciąż nowe. Nawet ludziom, którzy na to nowe nie są jeszcze gotowi – trzeba ich wybudzić z utrudniających życie przyzwyczajeń. „Musimy odróżniać istotne, prawdziwe potrzeby ludzi od bezwładności i nawyków, które tak często opisywane są jako „wola opinii publicznej”.
Gropius opisał także aspekty psychologiczne architektury – na przykład to, że „każdy dorosły człowiek powinien mieć własny, choćby najmniejszy pokój”. Ważne dla niego były więzi międzyludzkie, dbanie zarówno o pracę zespołową jak i społeczny efekt tworzenia się sąsiedztwa wokół i w budynku. Nawet w dziedzinie psychologii Gropius miał coś nowego do powiedzenia. Na przykład, że nie powinno się poprawiać błędów dziecka, aby nie uczyć go schematycznego myślenia, nie uformować go według swojej wizji.
Aktualność tej książki widać zwłaszcza w rozdziałach o urbanistyce. Już wtedy istniały problemy zbyt długich dojazdów z domu do pracy, centra miast były nieatrakcyjne (choć jeszcze utrzymywało się tam przeludnienie) a same mieszkania były zbyt drogie, aby każdy mógł sobie na nie pozwolić. Co więcej, pojawiające się bloki z wielkiej płyty od początku budziły niechęć, kojarzyły się z niskim standardem. Gropius przedstawił zalety takich budynków, opisał dlaczego niektóre osoby wręcz powinny wybierać mieszkania w wielkiej płycie. Budynki takie gwarantowały warunki oświetleniowe i wentylacyjne, o jakich nie można było pomarzyć w ciasnych śródmiejskich kwartałach. Wielkie nadzieje widział w prefabrykacji, pozwalającej utrzymać ład przestrzenny nawet przy indywidualnym projektowaniu, dzięki podobieństwu komponentów. Jedynie współczesnej gentryfikacji nie przewidział – opisał przesiedlenia w pozytywnym kontekście, pewnie nie przypuszczając, jak daleko to może zajść.
„Pełnia architektury” to świetna książka. Bardzo ładnie wydana, wydrukowana na przyjemnym papierze, w wygodnym formacie i z użyciem pięknego kroju pisma (Skolar i FF Mark). Przyjemna w dotyku okładka może nie jest najpiękniejsza, ale spełnia swoją funkcję (choć kompletnie nie rozumiem doboru i sensu umieszczenia tych cytatów na wierzchu). Wewnątrz wykorzystany został zielony kolor do stron tytułowych oraz wyróżnionych fragmentów. Tworzy to bardzo ładną formę książki.
Zdecydowanie mogę polecić tę lekturę wszystkim, którzy chcą tworzyć przedmioty użyteczne, architektom i studentom kierunków projektowych. A także tym, którzy nie rozumieją idei modernizmu, zwłaszcza dzieł związanych z Bauhausem. Czy kupiłabym tę książkę? Zdecydowanie tak.