Chyba nie mogłam sobie wyobrazić lepszego sposobu na poznanie tego pięknego miasta. Mija drugi miesiąc, odkąd mieszkam w Gdyni a w ten weekend zajrzałam tam, gdzie normalnie nie mogłabym wejść. Na tym polegał Open House Gdynia, czyli festiwal architektury, wpuszczający ludzi do prywatnych domów, zamkniętych części budynków użyteczności publicznej oraz mniej oczywistych miejsc – jak podwórka czy podziemia. Co więcej, postanowiłam uczestniczyć w tym wydarzeniu trochę aktywniej, więc zapisałam się na wolontariat.
Na czym polega idea festiwali Open House? Pierwsze tego typu wydarzenie odbyło się w Londynie w 1992 roku. W 2002 roku dołączył Nowy Jork, w 2005 Dublin, w 2007 Tel Aviv… a w 2015 właśnie Gdynia. Obecnie już 30 miast corocznie zaprasza ludzi do zapoznania się ze swoją architekturą. Dla zwiedzających otwierane są wnętrza prywatnych mieszkań, zaplecza, ogródki – wszystko to, co na co dzień jest zamknięte na klucz i ukryte za zasłoną prywatności.
W Gdyni zdecydowanie jest co zwiedzać. Choć to młode miasto (90 lat), tworzą je niezwykłe obiekty i wartościowe miejsca. Wiele z nich pamięta jeszcze pierwsze lata rozwoju miasta, inne dopiero co powstały i są nowym elementem otoczenia. Jedne i drugie można było poznać od wewnątrz podczas OHGdynia.
Mnie się udało zobaczyć wnętrza teatru Gdynia Główna (znajdującego się w podziemiach dworca), jedno mieszkanie w Sea Towers, zaplecze sklepów w kamienicy firmy Paged i sterownię Tristar. Odwiedziłam słynny Bankowiec – jeden z symboli gdyńskiego modernizmu. W budynku znajduje się niezwykła klatka schodowa z masywną, obłą poręczą oraz dwoma drzwiami do każdego z mieszkań – tymi prywatnymi oraz wejściem do gabinetu. W innej klatce, w jednym z mieszkań, nowi właściciele postanowili utrzymać ducha tamtych czasów – remontując zachowali jak najwięcej oryginalnych materiałów wykończeniowych i nie przekształcali układu pomieszczeń. Jeszcze w Bankowcu, a konkretniej w schronie podziemnym pod budynkiem, znajduje się Mini Muzeum. Niezwykła przestrzeń, gdzie mieszkańcy umieścili mnóstwo przedmiotów oryginalnego wyposażenia i zorganizowali miejsce pamięci czasów nowości Bankowca. Naprawdę, cieszę się, że modernizm traktowany jest jako równowartościowy etap historii, nawet pomimo że był stosunkowo niedawno.
W programie imprezy znalazło się oczywiście o wiele więcej interesujących miejsc: wiele pracowni, sklepów, mieszkań, nawet szkół. Kościół garnizonowy, schron tunelowy, podziemia Tosu, Akademia Marynarki Wojennej czy Urząd Miasta. Nowoczesne wnętrza, zaprojektowane przez projektantów, jak i takie, w których zachowały się 90-letnie wspomnienia. Za dużo, aby zwiedzić wszystko – będę musiała poczekać na kolejna edycję festiwalu.
Jako wolontariusz działałam w Gdyńskim Centrum Filmowym – zupełnie nowym budynku, mieszczącym trzy sale kinowe, restaurację, pomieszczenia organizacji festiwalów filmowych oraz szkołę filmową. Ostatnia z wymienionych zainteresowała mnie szczególnie. Szkoła, w której co dwa lata przyjmowanych jest tylko dziesięciu studentów musiała być nietypowym miejscem. Także miałam okazję posiedzieć chwilę w Infoboxie na informacji – było to o tyle interesujące, że mogłam się bezkarnie przyglądać, jak żywa jest Gdynia. Ludzie spacerują, gadają, wylegują się na wypożyczonych leżakach – po prostu czuć tu miejski klimat.
Open House to świetne wydarzenie. Marzy mi się uczestniczenie w podobnym, gdzieś w zupełnie obcym mieście. Za granicą, gdzie kultura jest inna – wtedy i budynki będą przedstawiały zupełnie odmienną architekturę. Mimo to, Gdyni również udało się mnie zadziwić.