2014 nie był dla mnie rokiem oglądania filmów. Zdecydowanie więcej wieczorów pochłonęły seriale, co stało się dość znaczną zmianą w moim życiu. Zostałam jednak zaproszona do wzięcia udziału w akcji Cerber Movie Week, polegającej na tym, że blogerzy wybierają film kończącego się roku.
Ja mam swój typ. Tytuł na który wyczekiwałam od pierwszej pogłoski i na który nawet udało mi się wybrać do kina, pomimo kryzysu w portfelu i kalendarzu. Ponieważ regulaminowo powinnam wytypować 3 filmy, dodam jeszcze tytuły, które obejrzałam i uznałam za dobre – choć nie stały się dla mnie arcydziełami. To razem daje jeden naprawdę angażujący tytuł i dla równowagi dwa na rozluźnienie po ciężkim dniu.
1. Interstellar
Tak jak pisałam – na ten film wyczekiwałam długo, chyba okrągły rok. Uwielbiam twórczość Nolana i nie widziałam jeszcze jego dzieła, które by mi się nie spodobało. Miałam więc duże oczekiwania wobec tego tytułu i z całą pewnością mogę powiedzieć, że się nie zawiodłam.
Film był długi, ale na to liczyłam. Na trzy godziny regularnego dawkowania akcji – takiej narastającej i z nieoczywistymi wątkami. Celowo nie czytałam wcześniej żadnych zapowiedzi ani opisów. Chciałam mieć przed sobą jedną wielką tajemnicę. Interstellar pokazał mi niemożliwe i zaopatrzył to pięknymi obrazami. Pozwolił naprawdę oderwać się od rzeczywistości i na chwilę pomyśleć kategoriami „a co jeśli…”. Dodam jeszcze, że sama ścieżka dźwiękowa wciska widza w fotel.
Myślę, że najgorszym, co spotkało ten tytuł jest późniejsza analiza treści w mediach społecznościowych. Na mnie ten film podziałał jak głęboka impresja, pozostająca w umyśle i pozwalająca na chwilę przestać się skupiać na szarej codzienności. Niektórzy jednak na siłę próbowali wyszukać w nim mądrości i przesłania, wszczynając wojnę z absolutnymi przeciwnikami jakichkolwiek morałów. Przez to wiele razy zdarzyło mi się zobaczyć w Internecie opinię, że Interstellar jest płytki, z czym absolutnie się nie zgodzę.
2. Zrywa się wiatr
Ostatni film Hayao Miyazakiego, niektórzy twierdzą, że najlepszy. Nie potrafię się z tym zgodzić. Obejrzałam większość tworów tego pana i niestety moich faworytów nie przebił. Nie twierdzę jednak, że to zły film. Wręcz przeciwnie – jest to relaksująca baśń typowa dla tego reżysera, z oczywiście przepiękną animacją i muzyką skomponowaną przez nikogo innego jak Joego Hisaishiego. Klimatem było to dla mnie czymś pomiędzy Grobowcem Świetlików a Podniebną Pocztą Kiki.
Miyazaki tym razem przedstawił świat realistyczny oczami bohatera-marzyciela. Tłem akcji były czasy wojenne, podczas których główny bohater został cenionym inżynierem lotnictwa. Nie chciałabym tutaj za bardzo spoilować, jednak dla mnie postać ta wbrew przedstawieniu wcale nie była taka pozytywna. Jirô żył w swoim świecie, przez co przez większość czasu był zupełnie ślepy na los innych, nawet najbliższych. Do teraz biję się z myślami, w jaki sposób traktować tego bohatera.
Zdecydowanym plusem tego filmu było przedstawienie przedwojennej Japonii, bez oceny, bez podziału na dobro i zło. Obraz ten oczywiście był dopracowany do perfekcji – i to w sposób, jakiego nie wyobrażam sobie w żadnym tworze aktorskim.
3. Strażnicy Galaktyki
Raczej unikam filmów z gatunku superbohaterskich. Wydaje mi się, że wiele z nich oferuje o wiele mniej niż ich pierwowzory na papierze. Do X-Menów filmowych szczególnie nie mogę się przekonać, a Avengersów nie widziałam do dziś. Strażników Galaktyki obejrzałam zupełnie przypadkiem, długo po premierze. Nastawiłam się raczej na pustą akcję i mnóstwo efektów specjalnych i w sumie dokładnie to dostałam. Dlaczego jednak typuję ten film do Cerber Movie Week?
Ze względu na humor i postacie. Chociaż w przypadku większości wątków z prawie idealną precyzją przewidywałam, co się wydarzy, filmowi zawsze udawało się przekabacić tę naiwność na swoją korzyść. Ten taki rodzaj dowcipu, kiedy słyszysz w głowie puentę, ale dopiero gdy wydobywa się ona z ust opowiadającego, nie możesz powstrzymać śmiechu. Jeśli dodać do tego naprawdę barwnych i zdecydowanie dających się lubić bohaterów, to nie sposób nazwać takiego filmu nudnym.
Tytuł nie wywołał we mnie większych emocji, jednak zapewnił rozrywkę na jeden wieczór. Czasami jest to dokładnie tym, czego potrzebuję aby nie upaść w tym codziennym biegu.
Filmem, który chciałam zobaczyć w tym roku jest Ida. Nie udało mi się jednak znaleźć czasu aby sięgnąć po ten tytuł. Kiedyś z pewnością nadrobię tę zaległość i, jeśli rzeczywiście jest to film tak dobry, jak go opisują, to poświęcę mu cały osobny wpis.
Więcej o Cerber Movie Week można przeczytać tutaj: sawiusz.pl/cerber-movie-week-2014.