Lizbona to niesamowite miasto, które tak naprawdę nie wymaga od odwiedzających gotowej listy atrakcji. Ulice Lizbony spokojnie doprowadzą do ważniejszych punktów, a wiedząc, do którego autobusu lub tramwaju warto wskoczyć, można dać się ponieść widokom. Mimo to postanowiłam opisać te miejsca, które my odwiedziliśmy. Niech ten wpis posłuży Wam jako luźna lista inspiracji – a nie zbiór „must see” do odhaczania.
Jeśli jeszcze nie przeczytaliście poprzedniego wpisu o Lizbonie, zachęcam od rozpoczęcia od niego.
Lizbona jest pełna zabytków i atrakcji turystycznych. Chociaż miasto to przyciąga tłumy turystów, często trudno jest znaleźć wiarygodne informacje, wskazujące miejsca, które rzeczywiście warto odwiedzić. Podczas naszej wycieczki pominęliśmy część punktów uznawanych za najważniejsze, a uwzględniliśmy to, co interesowało nas szczególnie. Teraz mogę przyznać, że ten jeden tydzień to było zdecydowanie za mało, aby w pełni docenić to, co to miasto ma do zaoferowania.
Dzisiaj podzielę się z Wami moją listą oraz osobistymi opiniami na temat poszczególnych miejsc. Warto wziąć pod uwagę, że każdy ma inne zainteresowania i gust i moja lista będzie na pewno odbiegać od tego, co poleca TripAdvisor. Oprócz wizyty w muzeach i innych obiektach, zdecydowanie polecam zwiedzenie miasta z przewodnikiem – łatwo znaleźć darmowe spacery piesze, opłacane na zasadzie dobrowolnych napiwków. Tymczasem skupmy się na samych punktach na mapie.
Swoją listę podzieliłam na kilka części, aby pogrupować obiekty pod względem lokalizacji. Zacznijmy od samego centrum miasta.
Centrum
Słowem „Centrum” określiłam miejsca, do których spokojnie można dojść pieszo, znajdując się gdzieś pomiędzy Rossio a Praça do Comércio (dzielnica Baixa i dzielnice sąsiadujące). Bardzo fajny tekst na temat dzielnic Lizbony można przeczytać na tej stronie.
Zamek św. Jerzego – nie bez powodu jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Lizbonie. Początkowo nawet chcieliśmy go pominąć, bojąc się pułapki turystycznej. Jak dobrze, że tego nie zrobiliśmy! XII-wieczny obiekt, wybudowany przez Maurów, w którym spokojnie można spędzić kilka godzin – nie tylko ze względu na sam zamek (albo raczej to, co po nim zostało), ale przede wszystkim ze względu na niezwykłe widoki rozpościerające się z jego murów. W zamian za częstą wspinaczkę po schodach (miłośnikom schodów szczególnie polecam Torre de São Lourenço – warto!). Wystawy wewnątrz zamku wydają się mniej istotne niż jego wieże i mury, natomiast warto zobaczyć wykopaliska archeologiczne, dostępne tylko o konkretnych godzinach, z przewodnikiem. Ach, no i zamkowe ogrody z nietypowymi roślinami i ciekawymi rzeźbami.
Ważne! Aby uniknąć naprawdę długiego czekania w kolejce, warto wcześniej zakupić bilet przez Internet.
Wszystkie zdjęcia w Lizbonie robiliśmy razem z narzeczonym, wyrywając sobie nawzajem aparat, więc załóżmy, że to dzieło wspólne.
Torre da Igreja do Castelo de São Jorge – wieża widokowa przy kościele Świętego Krzyża obok zamku św. Jerzego. Dałabym jej takie 2/5, ponieważ widoki z niej są dość przeciętne jak na to miasto, a kościół niczym mnie nie zachwycił. Jest to jednak miejsce mniej oblegane przez turystów, co jest oczywiście dużym plusem.
Katedra w Lizbonie – myślę, że warto ją odwiedzić, jeśli jest się zainteresowanym architekturą sakralną, choć nie wyróżnia się specjalnie spośród innych znanych mi katedr. Tym, co mnie najbardziej zainteresowało, były proporcje kolumn – bardzo duże bazy i głowice w porównaniu do trzonów. Dla osób, które lubią przebywać pośród starych murów, pozycja obowiązkowa.
Carmo Convent – czyli klasztor Karmelitów, a raczej jego ruiny. Również jedno z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc w Lizbonie. Kościół został zniszczony podczas słynnego trzęsienia ziemi i obecnie można oglądać ruiny w postaci gołych słupów i reszty ścian. W środku jest także niewielkie muzeum archeologiczne, prezentujące zachowane elementy kościoła (rzeźby itp.). Myślę, że niesamowite byłoby zobaczenie tego miejsca po zmroku.
Muzeum Narodowej Gwardii Republikańskiej – choć do tej pory nie ciągnęło mnie do tego typu muzeów, to zostało nam silnie polecone jako jedno z lepszych muzeów w Lizbonie. Czy tak jest w rzeczywistości – spekulowałabym, jednak to niewielkie muzeum jest wciąż warte odwiedzenia. Nowocześnie zorganizowane, przedstawia eksponaty związane z armią oraz przekazuje wiedzę historyczną. W Internecie można spotkać się z informacją, że muzeum jest darmowe, jednak obecnie koszt zwiedzania to 2 euro.
Elevador de Santa Justa – jest to miejsce, które trzeba zaliczyć, ale najlepiej w sposób niekonwencjonalny. Winda z punktem widokowym jest oblegana przez turystów, co oczywiście wiąże się z ogromnymi kolejkami. Nic dziwnego – widok z góry jest oszałamiający! Aby oszczędzić sobie kilku euro oraz nawet paru godzin stania pod windą, warto wejść od strony Carmo Convent na górną stację windy. Tam można kupić bilet na samą platformę widokową (1.50 €), czyli to, na co ci wszyscy ludzie tam na dole będą jeszcze czekać długo po naszym wyjściu.
Museu do Aljube – Muzeum Oporu i Wolności Aljube – utworzone w budynku dawnego więzienia, opowiada o historii walki z dyktaturą i drodze do wolności. Choć trudno znaleźć je w przewodnikach po Lizbonie, mnie zaciekawił sam temat i naprawdę cieszę, że udało nam się je odwiedzić. Wystawa jest współczesna, multimedialna, wywołująca emocje. Zawiera też wiele ciekawych informacji i źródeł historycznych.
Lisboa Story Centre – było chyba najbardziej rozczarowującym miejscem, które odwiedziliśmy w Lizbonie. Może dlatego, że oczekiwałam wiele – informacji na temat miasta. Coś jak Muzeum Warszawy, jak Muzeum Amsterdamu, jakiekolwiek współczesne muzeum stolicy… Tutaj dostałam audioguide’a z mało informacyjną treścią i denerwującymi dialogami (prawdopodobnie targetowanymi w grupę docelową 8-12 lat). Głównym punktem muzeum była niewielka sala kinowa z projekcją animacji, dość miernej jakości, i symulacją trzęsienia ziemi, które zrujnowało miasto. Dla dzieci prawdopodobnie byłoby to ciekawe, dorosły widz natomiast oczekiwałby większego realizmu i bardziej informacyjnych treści.
Autobusem i tramwajem
Muzeum Azulejos (płytek ceramicznych) – wydawać by się mogło, że temat niepozorny, czego oczekiwać po takim muzeum? Ja muszę przyznać, że dla mnie było to jedno z ciekawszych miejsc odwiedzonych w Lizbonie. Tzw. „kafelki” również mogą być ciekawe i to miejsce to udowodni – przedstawiając zbiór najładniejszych, najciekawszych i najważniejszych historycznie płytek. Poza tym można dowiedzieć się, jak powstają tego typu elementy, w jaki sposób tworzy się barwniki do nich, jakie rodzaje kafelków w ogóle występują… A na koniec kafelkowa panorama miasta! Ach, no i warto dodać, że muzeum mieści się w zabytkowym klasztorze i sam obiekt jest ciekawy architektonicznie.
Zespół budynków i ogrodu Calouste Gulbenkiana – myślę, że obowiązkowy punkt dla miłośników sztuki. Dwie duże kolekcje – ze sztuką dawną i współczesną oraz nietypowa przestrzeń pomiędzy nimi (zawierająca na przykład las bambusowy) naprawdę zachwycają. Kolekcji nie będę opisywać, bo często się zmienia, muszę jednak przyznać, że wybór ekspozycji zdecydowanie trafił w mój gust.
LxFactory – umieszczam na końcu tej listy ze względu na lokalizację w stronę kolejnej kategorii, jednak my odwiedziliśmy LxFactory jako pierwsze, ze względu na odbywający się w każdą niedzielę LxMarket. To miejsce zdecydowanie polecam miłośnikom hipsterskich knajpek, saloników z rękodziełem, sztuki ulicznej i craftowego piwa. LxFactory to tętniąca życiem przestrzeń kulturalna w terenach poprzemysłowych. Naprawdę warto tam zajrzeć, chociaż na chwilę.
Belém
Ta część Lizbony została przez nas odwiedzona dość szybko i ominęliśmy wiele punktów, które przyciągają licznych turystów. Większość osób jedzie do Belém, aby zobaczyć Klasztor Hieronimitów, Wieżę Belem oraz Pomnik Odkrywców. My te wszystkie miejsca obejrzeliśmy tylko od zewnątrz – być może zostawiając sobie je na kolejny raz. Zobaczyliśmy tylko muzeum pałacu Presidencia, ze względu na polecenie. Było ciekawe, choć nie jestem do końca pewna, czy jest to ważny punkt wycieczki. Sam pałac można odwiedzić tylko dwa razy w tygodniu, przez to warto konkretniej zaplanować swoją wycieczkę do Belém.
Tym, co natomiast powinno znaleźć się na liście każdego miłośnika sztuki i kultury jest Museu Coleção Berardo w Belém Cultural Center. Jest to ogromna galeria sztuki współczesnej, zawierająca światowej klasy zbiór dzieł, które zdecydowanie warto zobaczyć na własne oczy. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że to miejsce aż tak mnie zachwyci. Wszystko posegregowane stylami, zorganizowane w nowoczesny sposób, przyjazny dla odbiorcy. Poza tym naprawdę ciekawe wystawy czasowe, prezentujące genialnych artystów współczesnych. Z całego serca mogę polecić to miejsce.
W tej części Lizbony znajduje się ciekawe muzeum MAAT, niestety podczas naszego wyjazdu było ono zamknięte z powodu wichury. No, na następny raz będzie!
Belem jest zdecydowanie ciekawym miejscem o charakterze portowym. Myślę, że zdecydowanie warto je odwiedzić będąc w Lizbonie. Szczególnie pięknie wygląda o zachodzie słońca, kiedy można usiąść w pobliżu zabytków i patrzeć na kolory nieba odbijające się w wodzie.
Lisboa Card?
A może coś na sam transport?
Przed każdą miejską podróżą szukam możliwych opcji oszczędzenia paru groszy na drogich biletach wstępu. Bardzo długo zastanawiałam się nad zakupem Lisboa Card i ostatecznie… zrezygnowałam.
Lisboa Card, jak się łatwo domyślić, jest ofertą skierowaną w stronę turystów chcących zobaczyć jak najwięcej. Płacisz raz i masz dostęp do wielu obiektów, darmową komunikację publiczną i zniżki do wybranych usług. Wadą jest krótki czas, w którym możesz to zrobić. Do wyboru 1, 2, albo 3 dni. Jest to zawsze zbyt mało, aby zobaczyć wszystkie miejsca na liście, ale dostatecznie dużo, aby zaliczyć co najmniej kilka z nich.
W przypadku Lizbony, oferta opłaca się, kiedy zamierza się dużo podróżować komunikacją publiczną, a zamiast spędzać długie godziny w muzeach, bardziej wolałoby się wejść na chwilę, popatrzeć na kilka eksponatów i wyjść. Wydaje mi się, że tutaj oferta jest niezbyt atrakcyjna.
Tym, co natomiast koniecznie trzeba kupić jest karta Viva viagem (a nawet kilka takich kart – jedna kosztuje jedynie €0.50). Jest to karta z chipem, na którą można ładować bilety komunikacji publicznej lub prościej – wpłacić na nią wybraną kwotę, która będzie odpowiednio wykorzystywana podczas przejazdów autobusami, tramwajami czy pociągami. Ważne! Jedną kartę można uzupełnić tylko jednym rodzajem biletu. Wybierając się więc gdzieś dalej (np. do Sintry), a mając wciąż dostępne „bilety lokalne” na swojej karcie, konieczne będzie kupienie drugiej.
Tym wpisem oczywiście nie wyczerpałam tematu zwiedzania Lizbony, a jedynie go napoczęłam. Jak już powiedziałam – ja jeszcze tu wrócę!
Pozostałe wpisy z serii:
Ucieczka do Lizbony – cz. 3 – O kulturze i naturze, wizyta w Sintrze i Cascais (wkrótce!)