Jeśli wydawało Wam się, że przedstawiłam na tym blogu dostatecznie dużo miejsc do zobaczenia w Barcelonie i na pewno nic więcej nie zmieściłoby się w czasie jednotygodniowego pobytu, tym wpisem Was zaskoczę. Barcelona to tylko jeden z powodów, dla których warto odwiedzić Katalonię, a mnóstwo kolejnych można doświadczyć nie oddalając się od miasta dalej niż krótka podróż pociągiem.
Jeśli nie zapoznaliście się jeszcze z poprzednimi wpisami, zdecydowanie zachęcam do nadrobienia zaległości:
- Barcelona i Gaudi – ten wpis zabierze Was do magicznego świata dzieł Antoniego Gaudiego, zobaczycie La Sagradę Familię, Park Güell i kilka budynków mieszkaniowych zaprojektowanych przez architekta
- Barcelona bez Gaudiego – tutaj przeczytacie o średniowiecznej części miasta i o miejscach, które warto zobaczyć w historycznym centrum
Dzisiejszy wpis jest trzecim i tym samym ostatnim wpisem z serii. Liczę na to, że Wam się spodoba J.
Wypad 1: Figueres i Girona
Figueres
Te dwa miasta znajdują się na północ od Barcelony i wbrew temu co mówią podręczniki turystyczne i strony internetowe próbujące opchnąć wycieczki za duże pieniądze… można tam bez problemu dojechać pociągiem. Figueres znajduje się niecałe dwie godziny drogi od Barcelony, a pociąg przejeżdża właśnie przez Gironę. My zaczęliśmy od Figueres, ponieważ znajduje się tam muzeum, które bardzo chcieliśmy zobaczyć.
Postaci Salvadora Dalí nie trzeba nikomu przedstawiać. Ten niezwykły twórca zostawił po sobie mnóstwo dzieł, które wyraźnie zapisały się na kartach historii sztuki. Choć jego obrazy podziwiać można na całym świecie, jest kilka miejsc, które szczególnie powinny zainteresować fanów jego twórczości. Jedno z nich właśnie znajduje się w Figueres i mieści się w budynku wybudowanym w miejscu dawnego teatru. Stąd zresztą pochodzi nazwa: Dalí Theatre-Museum.
Z dworca bez problemu można dojść do muzeum na pieszo. Figueres nie jest dużym miastem i oprócz muzeum nie zawiera innych znaczących atrakcji turystycznych. Mimo to, wciąż zachęca tłumy turystów do zobaczenia tego nietypowego budynku. Już z daleka widać, że jest to obiekt niezwykły. Czerwona elewacja udekorowana jest dziwnymi ornamentami, a na szczycie przylegającej do budynku wieży umieszczono gigantyczne jaja. Jeszcze przed wejściem do środka można doświadczyć surrealizmu, tworzonego przez Salvadora Dalí.
Wewnątrz prezentowane są dzieła artysty, a także i innych twórców, jednak i sam budynek jest niezwykły. Pomimo nowej funkcji, zachował on formę teatru, jednak z atrium w miejscu widowni oraz przestrzenią prezentującą największy obraz w miejscu sceny. Mniejsze dzieła umieszczone są w korytarzach okrążających serce budynku oraz kilku pomieszczeniach. Ważną, wręcz integralną częścią muzeum, są instalacje multimedialne, zawierające ruchome elementy, grę świateł czy złudzenia optyczne. Nie chcę ich opisywać, aby nie zepsuć nikomu niespodzianki. Chciałabym jednak podkreślić, że będąc w Barcelonie zdecydowanie warto poświęcić jeden dzień podróży na zajrzenie i do Figueres.
Oprócz głównego muzeum-teatru, w sąsiadującym budynku znajduje się ciąg dalszy twórczości Salvadora Dalí – zaprojektowana przez niego biżuteria i inne niewielkie przedmioty. Jak łatwo się domyślić, daleko im do typowych tworów, jakie można zobaczyć w sklepach.
Girona
Chyba najważniejszym obiektem w Gironie jest katedra. Gotycka świątynia posiada bardzo nietypową elewację do której prowadzą długie schody, kończące się niewielkim placem. Wnętrze budynku jest również niezwykłe – według dostępnych źródeł jest to kościół o najszerszej nawie na świecie – 22 metry. Dla zwiedzających dostępny jest audioguide, opowiadający w sposób bardzo szczegółowy o budynku oraz znajdujących się w nim ołtarzach, dziełach, pamiątkach.
Drugą znaną atrakcją turystyczną Girony są historyczne mury miejskie. Aby do nich dotrzeć, trzeba pokonać drogę w górę przez miasto, przespacerować się po wąskich i krętych uliczkach i wspiąć się po licznych stopniach schodów. My niestety dotarliśmy tam już po zmroku, a wtedy miejsce wydawało się być naprawdę niebezpieczne, zwłaszcza ze względu na bardzo słabe i wybrakowane oświetlenie. Warto było jednak zobaczyć widok roztaczający się na miasto z tak wysokiego punktu.
Wypad 2: Montserrat
Kolejną rzeczą, którą szkoda by było przegapić, będąc w Barcelonie, jest Montserrat. Montserrat jest pasmem górskim, znajdującym się kilkadziesiąt kilometrów na północ od Barcelony. Miejscem przyciągającym najwięcej turystów jest opactwo benedyktynów (Monistrol de Montserrat), zlokalizowane pomiędzy szczytami, a bardzo łatwo dostępne za pomocą środków komunikacji publicznej. Ja szczególnie poleciłabym odwiedzić góry dla samej radości obcowania z naturą i ucztą dla oka jaką jest jej piękno.
Aby dostać się do opactwa w górach, trzeba najpierw wsiąść w pociąg regionalny docierający do stacji u podnóża Montserrat. Stamtąd w górę prowadzi kolejka górska oraz pociąg górski zwany Cremarella. My skorzystaliśmy z drugiej opcji, ponieważ kolejka była zamknięta. Przy możliwości wyboru, prawdopodobnie i tak wzięłabym pociąg – wbrew pozorom to z niego roztacza się niesamowity widok. Aby w pełni go podziwiać, polecam zająć miejsce przy oknie od strony drzwi do pojazdu.
Oczywiście najlepszym doświadczeniem jest dotarcie tam na pieszo. Według opisów dostępnych w Internecie, trasa jest dość prosta i zajmuje około półtora godziny w jedną stronę. Konieczne jest wtedy odpowiednie obuwie oraz zapas wody, nie mówiąc już o dodatkowym czasie, czyli wyruszeniu w drogę odpowiednio wcześniej. My zrezygnowaliśmy z tej możliwości.
Opactwo benedyktynów jest oblegane przez turystów przez cały rok. Z tego powodu, oprócz klasztoru, odwiedzić tam można muzeum, liczne sklepy z pamiątkami, a nawet sklep spożywczy. Sam kościół Santa Maria de Montserrat jest niewielki, acz ciekawy. Charakterystycznym elementem jest ogromnej długości sznur turystów pragnących dotknąć świętego obrazu Dziewicy z Montserrat. Jak się łatwo domyślić, nie zasililiśmy szeregu oczekujących.
Zamiast tego udaliśmy się do jednej z dwóch kolejek górskich, prowadzących w dalsze rejony Montserrat. Pierwsza z nich, prowadząca do kolejnego miejsca kultu – Santa Cova, była zamknięta. My pojechaliśmy w górę, w kierunku najwyższego szczytu Montserrat – Sant Jeroni. Kolejka w tę stronę to tak właściwie kolejka na Sant Joan, pozwalająca oszczędzić prawie 250 metrów wspinaczki na szczyt. Wtedy, do najwyższego punktu pasma górskiego pozostaje już tylko 370 metrów, które może zrobić nawet wymęczony bieganiem po muzeach turysta w trampkach (oczywiście nie polecam braku odpowiedniego obuwia!).
Osoby zastanawiające się nad zorganizowaniem sobie podobnej wycieczki prawdopodobnie mają w głowie pytanie: a jak wyglądają kwestie finansowe? Tyle rozmaitych środków transportu, dodatkowe kolejki górskie, przesiadki… Wbrew pozorom jest to jednak zupełnie proste! Na większych dworcach i stacjach metra oraz w punktach informacji turystycznej można kupić bilety zawierające wszystkie środki transportu do i w rejonie Montserrat. W zależności od pożądanych elementów, ceny oczywiście się różnią. My kupiliśmy bilet o nazwie Trans Montserrat, zawierający praktycznie wszystkie dostępne środki transportu, za 31,60 euro od osoby (wliczając dojazd metrem do dworca z którego odjeżdżał pociąg z Barcelony).
Tutaj chciałabym jeszcze dopisać po raz trzeci słowa rozczarowania wiedzą pracowników punktu informacji turystycznej. Kupując bilet Trans Montserrat, pani przy kasie z przekonaniem stwierdziła, że nie jest on zbyt opłacalny, ponieważ żadna z kolejek nie funkcjonowała w okresie, kiedy chcieliśmy odwiedzić Montserrat. Oczywiście nie było to prawdą – wszystkie źródła internetowe wyraźnie mówiły, że kolejka na Sant Joan jest w pełni sprawna i dostępna dla turystów. Potwierdziliśmy to na miejscu. Morał z tego jest taki, że nie warto ufać informacji turystycznej w Barcelonie.
Podsumowanie
Biorąc pod uwagę, jak wielu miejsc i budynków w centrum Barcelony nie udało nam się odwiedzić, wciąż uważam, że te dwa krótkie wypady były warte poświęconego czasu i pieniędzy. Muzeum-Teatr Dali w Figueres jest niezwykłym miejscem, którego nie sposób zapomnieć. Girona ma swój urok – w końcu nie bez powodu miasto to stało się tłem kilku scen Gry o Tron. Montserrat natomiast stał się fantastyczną odskocznią od dużego miasta – zwłaszcza spacer po wytartym szlaku, który z całą pewnością zachwycił tysiące osób przed nami.