Nie przepadam za bardzo za tradycjami, jednak czasami wolę zachowywać pewną ideę w czasie. Bardziej dotyczy to wytworzenia poczucia uporządkowania spraw, zamknięcia pewnego rozdziału w życiu… a nawet nie. To zdecydowanie kwestia postawienia sobie takiego punktu odniesienia, pozwalającego na stworzenie porównań. Dzięki temu, taka idea nabiera logiczności i nie dotyczy tylko i wyłącznie elementu irracjonalnego. Nie pamiętam, czy kiedy po raz pierwszy na przełomie roku postanowiłam umieścić na tym blogu wpis z podsumowaniem, widziałam w tym podobny sens. Cieszę się jednak, że to zrobiłam – dzięki temu jestem w stanie trochę lepiej panować nad wspomnieniami.
Rok 2014 z założenia miał być o wiele spokojniejszy od poprzedniego. Nie wnosił zbyt wielu zmian do mojego życia – zdążyłam się już przyzwyczaić do studiów i życia z dala od domu rodzinnego. To pierwsze dodatkowo zupełnie wypełniło mój wolny czas – tym razem podczas wakacji musiałam wykonać dwie duże praktyki (budowlaną i ruralistyczną), więc nawet nie próbowałam wciskać w nie jeszcze jakiejś pracy na etacie. Wolałam skupić się na zleceniach graficznych, których w tym roku również nie trafiło mi się zbyt wiele – choć były o wiele bardziej interesujące i pochłaniające niż te z roku poprzedniego. W temacie grafiki, dołączyłam do studenckiego koła naukowego skupiającego się w tej dziedzinie. Nie jest to jakaś znacząca zmiana, ale uznałam, że jak już studiuję, to powinnam skorzystać i z tego typu atrakcji.
Ponieważ 2013 nie dał mi zbyt wiele wolnego czasu, 2014 stał się okresem nadrabiania kulturowych zaległości. Znalazło się kilka chwil na książki, filmy i gry, dzięki czemu nie żyłam 24 godzin na dobę w biegu. Nawet ostatecznie przekonałam się do seriali. Jedynie podczas sesji letniej postanowiłam ograniczyć do zera „marnowanie” czasu na kulturę, co okazało się zdecydowanie złym pomysłem.
Jak już pisałam, zdążyłam zupełnie przyzwyczaić się do życia w Gdańsku. To miasto ma taki przyjazny klimat, że już po roku mieszkania, przestałam się zastanawiać podczas odpowiedzi na pytanie: skąd jestem. Różne są definicje domu – ja jednak nie „wracam” do rodziców na święta, a do siebie od rodziców.
Krótka lista retrospekcji, czyli wpisy z roku 2014, które są w jakiś sposób ważne:
- Jak utworzyć prawdziwie polską nazwę dla firmy? Lekko prześmiewczy wpis, który został przywitany niezwykle ciepło, nawet przez profesjonalistów.
- Tworzenie – Moja pierwsza wystawa prac oraz przemyślenia dotyczące tworzenia, jakie wywołała.
- Umierające miasteczka – Wpis o tym, co się obecnie dzieje z małymi miastami w Polsce. Dlaczego jest w nich coraz mniej osób, a średnia wieku z każdym rokiem podąża coraz szybciej w górę.
- Przekulturowanie – Refleksja skupiająca się wokół tezy: a co, jeśli na świecie jest zbyt wielu twórców kultury?
- Betonowy krajobraz – Spojrzenie na znany chyba wszystkim świat wielkiej płyty i małej estetyki.
- Nieekskluzywność – Taka delikatna próba znalezienia jak największej liczby argumentów przeciwko teorii, że „cena znaczy jakość”.
- 5 lat Nietransparentnie – Dotrwałam z tym blogiem już pół dekady. To chyba dostateczne potwierdzenie, że własna strona stała się nieodłączną częścią mojego życia.
W tym roku na Nietransparentnie pojawiło się w sumie 29 wpisów. To o wiele mniej niż w poprzednim, kiedy liczba ta wynosiła 45. Jestem jednak przekonana, że wiąże się to z wyraźną poprawą jakości – a przynajmniej chcę wierzyć, że tak jest.
O ile tradycję podsumowań utrzymuję, o tyle postanowień unikam. Życie jest za krótkie aby je marnować na bezskuteczne odchudzanie, a papierosów nie palę. Innym popularnym postanowieniem jest przeczytanie w ciągu roku 54 książek. Nie przeczytałabym tylu, nawet gdybym mogła na to poświęcić o wiele więcej czasu. Tydzień to dla mnie zdecydowanie za krótki czas na wycieczkę do świata jednej powieści. Poza tym – poganianie w czytaniu zbyt wyraźnie kojarzy się z lekturami szkolnymi. Chyba nie ma niczego równie zniechęcającego do literatury w ogóle. Nie widzę też póki co sensu w zdawaniu prawa jazdy ani w podejmowaniu ważnych, życiowych decyzji. Dobrze jest tak, jak jest teraz. Jedyne marzenie, jakie mam na ten rok, to dowolna podróż za granicę i kontakt z inną kulturą na żywo. Nie nastawiam się, bo rozczarowania znudziły mi się już w podstawówce. Zdecydowanie ważniejsze jest czujne wypatrywanie okazji i możliwości.
Ostatecznie, myślę, że ten rok będzie dość podobny do minionego. Częściowo wypełni mi go uczelnia, trochę kultura i wypoczynek, resztę poświęcę na tworzenie i próby zatrzymania ubytku zapasów finansowych na koncie. Mogę powiedzieć, że w poprzednim roku naprawdę korzystałam z życia. Nauczyłam się wiele i przeżyłam kilka naprawdę przyjemnych chwil. Niech 2015 będzie porządną dokładką.