I jeszcze o zachowaniach stadnych

Ostatnimi czasy parę razy natknęłam się u ludzi na taką biedotę światopoglądową, że aż zainspirowała mnie ona do napisania tego posta. Nie będę tutaj nikogo wskazywać palcem, ale myślę, że większość osób po przeczytaniu opisu skojarzy jakieś przykłady wpisujące się w niego w całości lub częściowo.

Może się mylę, może gdzieś zrobiłam błąd, ale obserwacja społeczeństwa sprawiła, że doszłam do wniosku, że niektórzy po prostu nie zastanawiają się nad swoim światopoglądem i jego źródłem. Na ogół są oni tacy schematyczni, prawie wręcz stereotypowi, ale jest to wynikiem ich własnego wyboru. Na ogół to jest tak, że jeszcze za dzieciństwa wbija się w człowieka dany zestaw pouczeń, wiedzę do której trudno ustosunkować się w tak wczesnym wieku. I kiedy taka mała główka nasiąknie takim brudnym światopoglądem, to często zamiast zanalizować go i zobaczyć jak bardzo odbiega on od rzeczywistości, oni wolą kontynuować życie, rozpowszechniając go jeszcze dalej. Pomocą wtedy okazuje się podświadomość, do której dany przykład spycha po cichu rozkaz mówiący o wmówieniu sobie, że dana filozofia jest właśnie tą, którą on stworzył sam.

Dobra, podam jednak jakieś przykłady, mimo że miałam tego nie robić. Myślę, że doskonałą ilustracją tego zjawiska jest dość obszerna grupa pasjonatów sztuki nowoczesnej, zwłaszcza tych, którzy wielbią każde nowo powstałe dzieło. Zdaję sobie sprawę z tego, że to, że mnie coś się nie podoba, nie oznacza, że inni mają takie samo zdanie, ale czasem mam wrażenie, że niektóre rzeczy nie podobają się tak naprawdę nikomu, a każdy kto twierdzi inaczej, mówi tak, aby nie zostać posądzonym o nie-znanie się na sztuce. Hipsterskość jest w modzie, rozpowszechnia się szybko i przez to przeczy sama sobie. Jednak czasem niektórzy szukają sztuki w czymś na siłę, a kiedy uda im się dostosować przedmiot do jej znalezienia, nagle skupia się wokół nich stado bydła, przytakując i pochwalając gust i wyczucie, jednocześnie uważając się za lepszych od całej reszty – tych, którzy „tego nie widzą”. Jakim pięknym, prześmiewczym przykładem był kierunek w sztuce: disumbrationizm.

Najlepszym jest to, że ludzie sami sobie wmawiają coś tak długo, aż się do tego przekonają. Byle rzucony na ziemię ogryzek może mieć olbrzymie znaczenie symboliczne – wszak może oznaczać pozbywanie się niepotrzebnych osób lub rzeczy po wykorzystaniu, zaniedbanie, zakończenie swojej roli w życiu… Długo by wymieniać. Ale zaraz: zachwycacie się zwykłym ogryzkiem? Ahh, jaka fascynująca instalacja! Niestety ja tu widzę resztę po zjedzonym jabłku i nie wyobrażam sobie, aby to stało w galerii sztuki obok wspaniałych obrazów, którym artysta poświęcił co najmniej swój czas. Ja rozumiem, że szukanie wspaniałej symboliki w przedmiotach jest przyjemne i może budzić zachwyt, ale jeśli tym przedmiotem jest coś widziane na co dzień, to dlaczego by się tym nie pozachwycać w ciszy swojego umysłu, oszczędzając chociaż ten raz użycia słowa „sztuka”? Całość zjawiska, które opisuję, nie ma już nic wspólnego ze sztuką, a jedynie z powiększaniem swojej samooceny poprzez manipulację innymi.

Ale podobnie jest również po drugiej stronie problemu. Wszyscy kojarzą postać Justina Biebera oraz ogromne rzesze jego wielkich „fanów”. Jestem przekonana, że gdyby nie początki jego kariery polegające na dzieleniu się linkami do jego teledysków ze znajomymi, mówiąc o tym, jaki to on zły i niedobry, to pewnie proporcje pomiędzy fanami a antyfanami nie byłyby takie jakie są obecnie. Zdecydowana większość tych głośnych antyfanów pewnie nawet nie zastanowiła się, co tak naprawdę nie podoba im się w jego „śpiewie”. Ale przecież muszą wszędzie pisać o tym, jak bardzo go nienawidzą – przecież to sprawi, że będą lepsi od tych wszystkich, którzy nie potrafią „wyczuć” jak bardzo to jest brzydkie.

Jak bardzo ludzie dają sobie wcisnąć cudzą opinię. Jak mocno są w stanie uwierzyć, że to ich własna.

Tak samo nigdy nie będę w stanie zrozumieć osób po studiach psychologicznych, filozoficznych i wszystkich innych, mających na celu wepchnąć ludziom jak najbardziej bydlęcą filozofię. A potem idzie taka wielka pani psycholog i widząc siedzące obok siebie dziewczyny, wyzywa je od szmat i kurew, bo to przecież złe lesbijki, których nie można traktować jak równych sobie, bo są gorsze, wszystko jedno, dlaczego, ale są! Jest to przypadek autentyczny, ale jednak pokazuje jakimi debilami potrafią być ludzie chłonący cudzy światopogląd bezkrytycznie. Mam nadzieję, że jednak większość psychologów potrafi samodzielnie myśleć, a kobieta wyżej była pechowym reprezentantem mniejszości. Niestety nie poznałam na tyle dużo psychologów, aby móc stwierdzić, jaka ich część uległa bydlęcym filozofiom narzucanym przez świat na każdym kroku.

Na koniec chciałabym tylko przypomnieć, że w życiu najważniejsze jest szczęście. Ktoś może powiedzieć inaczej, ale jednak każdy priorytet sprowadza się do czerpania radości z jego wypełniania, osiągania. Dlatego czasem lepiej obejrzeć film uznawany przez krytyków za niepoważny, za hipsterów za mainstreamowy, ale dobrze się bawić, niż obejrzeć coś zakrzyknięte przez kogoś „arcydziełem” tylko dlatego, że taki pogląd uczyni go wyjątkowym i oryginalnym.

Jeśli komuś nie podoba się coś, co tutaj napisałam, to zapraszam do kłó… dyskusji :).