O Lublanie prawie każdy słyszał – choć prędzej na lekcji geografii niż z przewodników turystycznych. Stolica Słowenii powoli jednak zaczyna przyciągać turystów i muszę przyznać – ma ten swój niezwykły czar, który oczywiście nie wziął się z powietrza. Dzisiaj chciałabym poukładać tutaj kilka moich wspomnień z krótkiej wycieczki do tego miasta. Może kogoś z Was one zaciekawią i zainspirują do podobnego tripa?
W Lublanie spędziliśmy dwa praktycznie pełne dni. Na miejsce dotarliśmy po szóstej rano nocnym pociągiem, a wieczorem następnego dnia załadowaliśmy się do Flixbusa, aby ruszyć w dalszą drogę. I jestem zupełnie przekonana, że to idealna ilość czasu, aby odwiedzić Lublanę. Mając więcej dni do dyspozycji, poleciłabym zrobić daytripa i zwiedzić coś więcej w okolicy. Natomiast jeden dzień, zwłaszcza niepełny, to zdecydowanie zbyt mało dla tego pięknego miasta.
Przybycie do Lublany tak wcześnie miało jedną zaletę – tafla rzeki Ljubljanicy była idealnie gładka i oferowała niesamowicie piękne odbicia. Miasto dopiero budziło się ze snu, więc wszystko było zamknięte. Przed lokalami rozkładano parasole, pojedynczy ludzie wypakowywali produkty z zaparkowanych na chwilę dostawczaków, a inni przemierzali miasto w kierunku prawdopodobnie swojej pracy, na rowerach lub pieszo.
Kompaktowe miasto dla ludzi
Tak, centrum Lublany jest niezwykle kompaktowe. Można je zwiedzić bez konieczności korzystania z komunikacji publicznej, a na pewno – samochodu. I co więcej – lepiej zostawcie samochód gdzieś pod miastem, ponieważ od 2012 centrum Lublany jest strefą wolną od samochodów, z bardzo nielicznymi wyjątkami. Odkąd wprowadzono politykę promującą aktywne środki transportu i komunikację publiczną, miasto stało się przestrzenią tętniącą życiem. Pytając przewodnika, co to za wydarzenie na głównym rynku, usłyszeliśmy odpowiedź: „nie wiem, tutaj codziennie odbywa się kilka różnych rzeczy, już tego nie śledzę”.
I rzeczywiście – tylko podczas naszych dwóch dni pobytu widzieliśmy festiwal wolontariuszy, festyn rodzinny, koncert na jednym z głównych placów, bieg studencki i chyba coś jeszcze. A nawet te części centrum miasta, gdzie „nic się nie działo”, wydawały się i tak tętnić życiem. I tak patrząc na te dzieci, grające w jakąś chodnikową grę, której nie znam, aż trudno było uwierzyć, że jeszcze parę lat temu w tym miejscu stały zaparkowane samochody, a metr dalej była ruchliwa ulica. Bardzo chciałabym, aby jak najwięcej miast poszło tym śladem i zainspirowało się tą historią urbanistycznego sukcesu.
Zwiedzanie
Bardzo krótko o atrakcjach turystycznych, ponieważ jestem przekonana, że swoją listę przygotujecie, bazując na zupełnie innych źródłach niż mój blog. Lublana, choć nie jest wielkim miastem, ma naprawdę bogatą historię, która wydaje się płynnie rozwijać do dziś. Najważniejsze jest oczywiście poznanie struktury miasta – to, jaki kształt ma jego centrum, gdzie są jego najważniejsze punkty. Przy tak kompaktowym układzie, zdecydowana większość obiektów turystycznych jest dostępna na piechotę, do czego zachęcam wszystkich, którzy mogą sobie na to pozwolić. W szczególności warto dać się oprowadzić przez lokalnego przewodnika, najlepiej w ramach free walking tour.
Zamek w Lublanie znajduje się na każdej pocztówce – w końcu to zamek. Już prawie tysiącletni, został przeprojektowany w nowoczesny sposób i oprócz kilku niedużych muzeów, mieści kilka restauracji. Miejsce jest dostępne dla każdego, ponieważ można się tam dostać kolejką przypominającą przezroczysty kubik. Pomimo bardzo eleganckich wnętrz, ciekawie wkomponowanych w stare mury, zamek wydał mi się dość pusty i „niedokończony”. Zdecydowanie warto go jednak odwiedzić – chociażby ze względu na widoki na miasto. Wstęp na niego nie wymaga biletu, jeśli nie chce się odwiedzać muzeów, choć moim zdaniem jak już się jest na miejscu, warto zajrzeć i do wnętrz.
Muzea? Całe mnóstwo. Zacznijmy od Muzeum Historii Miasta, bo dla mnie to zawsze podstawa odwiedzenia nowego miejsca. Muzeum Lublany jest bardzo dobrze zrobione i w przyswajalny sposób opowiada o przeszłości tych ziem i ich mieszkańców. Galeria Narodowa to kolejny obiekt, który zdecydowanie muszą odwiedzić wszyscy miłośnicy sztuki. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie dzieła z przełomu XIX i XX wieku, twórców słoweńskiego impresjonizmu takich jak Rihard Jakopič, Matija Jama, Ivan Grohar czy Matej Sternen. Ich obrazy łączy dynamika plam barwnych i to tajemnicze połączenie planów, rozmycie granic kształtów. Coś niesamowitego. Totalnie nie rozumiem, dlaczego nie są oni tak znani jak twórcy z innych krajów – no tylko spójrzcie na te obrazy!
Muzeum Sztuki Współczesnej – nieduże, acz ciekawe, mając kartę turystyczną, warto zajrzeć, chociaż na chwilę. Muzeum Iluzji – otwarte najdłużej, dlatego można je odwiedzić i po kolacji – to ciekawe doświadczenie, choć raczej nie odwiedziłabym go, gdyby nie było również oferowane w ramach karty. Mając więcej czasu w Lublanie albo trafiając na niespacerową pogodę, oferta muzeów jest oczywiście o wiele większa: Muzeum Narodowe, Narodowe Muzeum Historii Współczesnej czy wreszcie jedyny obiekt, do którego tak naprawdę przydałoby się dojechać – Muzeum Architektury i Designu. Oczywiście nie odwiedziliśmy ich wszystkich.
Odwiedziliśmy za to te, które zlokalizowane są w „nowym centrum w centrum” Lublany, zwanym Metelkova. Jest to w pełnej krasie „hipsterska” część stolicy Słowenii, zlokalizowana niedaleko dworca głównego. Wybraliśmy się tam już z naszym całym bagażem, zostawiając go w pierwszym odwiedzonym obiekcie. A jest ich trzy — oddział Muzeum Sztuki Współczesnej, Oddział Muzeum Narodowego oraz Słoweńskie Muzeum Etnograficzne. Bez zawahania się polecam szczególnie to ostatnie. Warto dać mu trochę więcej czasu, nawet kosztem pozostałych dwóch – ma naprawdę interesujące ekspozycje, z których można się wiele dowiedzieć na temat kultury ludowej Słowenii.
Ludzi ciągnie do Metelkovej jednak głównie z innego powodu – część dzielnicy oddano do użytku młodzieży i artystom, co widać na niepowtarzalnych elewacjach budynków, przystrojonych w tak pstrokaty i nietuzinkowy sposób, że aż nie wiadomo, na którym punkcie oko zawiesić.
Podsumowując ten dział, nie będę się rozpisywać o zwiedzaniu mostów, głównych placów, kościołów i katedry – tam na pewno traficie sami. Najciekawszą część jednak zostawiłam na koniec, a jest to fragment wpisu skupiony wokół jednego człowieka – Jože Plečnika.
Jože Plečnik i jego spuścizna
Jeśli to nazwisko nic Wam nie mówi, nie przejmujcie się. Ja również, po skończonej architekturze, a wcześniej plastyku, się z nim dotąd nie spotkałam. Tym bardziej zaciekawiła mnie jego historia. Plečnik zasłynął na świecie z prac przy przebudowie Pragi i Wiednia na początku poprzedniego stulecia. Ja jednak skupię się na Lublanie, ponieważ to miasto bez Plečnik zdecydowanie nie byłoby takie same. Trochę jak Barcelona bez Gaudiego.
Jaka jest jego architektura? Zdecydowanie unikatowa. Plečnik kochał antyk i sztukę klasyczną, ale jednocześnie nie bał się eksperymentów. Sam był człowiekiem osobliwym, o czym można dowiedzieć się lepiej, odwiedzając jego dom, w którym mieści się muzeum poświęcone jego życiu. Obiekt odwiedza się wyłącznie w ramach oprowadzania z przewodnikiem, jednak jest to idealny sposób, aby dobrze zrozumieć charakter i wartości, które kierowały architektem.
Co miasto jemu zawdzięcza? Praktycznie wszystko, co teraz budzi w nim największy architektoniczny zachwyt. Plečnik był odpowiedzialny za większość budynków publicznych w centrum, czyli za odbudowę miasta po trzęsieniu ziemi. Dzięki niemu można podziwiać trzy charakterystyczne mosty, zabudowania przy rzece (umocnienia w regionie rynku mięsnego), czy budynki takie jak przepiękna Biblioteka Narodowa i Uniwersytecka. Te projekty zostały dopracowane w nawet najmniejszym detalu i przedstawiają wybitny charakter projektanta.
Warto się zainteresować Plečnikiem z jeszcze jednego powodu – w tym roku świętowana jest 150. Rocznica jego narodzin.
Podsumowanie
Słowenia szybko staje się celem turystycznym, choć wciąż wydaje mi się, że to ze względu na przyrodę i naturalny krajobraz poza miastami. Sama zdecydowanie chciałabym się wybrać kiedyś na wędrówkę w Słowenii. Na pewno spokojnie znalazłoby się mnóstwo innych punktów niż uwielbiane przez turystów jezioro Bled.
Stolica kraju ma jednak również naprawdę dużo do zaoferowania. Po tym mieście po prostu chce się chodzić. Każdy spacer jest przyjemnością, kiedy nie trzeba stać na światłach, uważać na samochody, przeciskać się pomiędzy zaparkowanymi pojazdami. Ktoś mógłby pomyśleć, że to odbierze Lublanie charakter stolicy, dużego miasta. Jest jednak zupełnie inaczej. Lublana to tętniące życiem miasto, w którym cały czas się coś dzieje i gdzie na każdym kroku można natrafić na coś interesującego. A jak miasto za dnia się znudzi, to nocą wydaje się żyć po raz drugi, z podświetlonymi instalacjami artystycznymi i wciąż otwartymi knajpami.
Ahh, czyżbym zapomniała o rzeźbach? Symbolem miasta jest smok, więc smoków można się tu naliczyć naprawdę wiele. Mniej oczywiste są rzeźby Jakova Brdara – np. Twarze ulicy Ślusarzy.
Tylko nie liczcie na jakieś szczególnie niskie ceny, zwłaszcza noclegu. Nocne pociągi stają się w takiej sytuacji naprawdę przydatne.