Ostatnio, przeglądając jedną z podróżniczych grup, trafiłam na post dotyczący propozycji podróży na niecałe trzy dni. Kilka osób zaproponowało w nim zgodnie odwiedzenie Lizbony i Porto, dwóch największych miast Portugalii, uznając wspólnie, że trzy dni to idealna ilość czasu na te dwa miasta i trasę pomiędzy. Szczerze mówiąc, ja totalnie sobie tego nie wyobrażam. W każdym z tych miast mogłabym spędzić miesiące, a pełne trzy dni to byłoby absolutne minimum na zobaczenie jednego z nich. A tutaj jeszcze ktoś proponuje przeznaczyć prawie cztery godziny tak krótkiej podróży na siedzenie w samochodzie lub innym pojeździe? Nie ma mowy.
Dzisiejszym wpisem chciałabym dotrzeć przede wszystkim do osób, które postanowiły pokonać tę trasę (albo jej część), ale ich podróż jest dostatecznie długa, aby jeszcze zatrzymać się po drodze i zobaczyć dotąd niewspomniane miasto – Coimbrę. My połączyliśmy zwiedzanie środka Portugalii z podróżą do Porto. Coimbra to właśnie takie miasto, gdzie trzy dni powinny wystarczyć, aby nie czuć turystycznego niedosytu i z chęcią ruszyć w dalszą drogę. Bardziej pospiesznemu podróżnikowi może wystarczyć jeden – w każdym razie warto. Z lotniska w Porto można dojechać busikiem Coimbra Airport Shuttle, wybierając jako cel Center of Portugal / Região Centro.
Dlaczego warto odwiedzić Coimbrę? Jest to historyczne miasto, znacznie mniejsze od Lizbony czy Porto, ale niemniej ciekawe. Coimbra była pierwszą stolicą Portugalii i to tutaj powstał pierwszy uniwersytet w kraju. Aby go wybudować, zburzony został dawny zamek, umieszczony na wzgórzu. Z tego powodu to „studencką” częścią miasta była i jest jego górna część, podczas gdy dolna związana była z handlem, a obecnie turystyką. Po zamku tak naprawdę niewiele zostało – zachował się akwedukt oraz fragmenty murów. Jego istnienie bardziej odbiło się na urbanistyce miasta – uliczki wiją się w górę i w dół, a wąskie przestrzenie pomiędzy zabudową obdrapane są przez ledwo mieszczące się tam samochody.
Coimbra to miasto studenckie, i najciekawsze muzea należą do uniwersytetu. Muzeum Uniwersytetu w Coimbrze składa się z kilku budynków i można je odwiedzić na jednym bilecie (po który trzeba kawałek przemaszerować przez górne miasto). Chyba najpopularniejszą jego częścią jest Biblioteka Joanina, budynek o niezwykłym i klimatycznym wnętrzu, pełnym książek pachnących starością. Półki, na których stoją, są bogato rzeźbione, a na stropach umieszczone są malowidła. Podobno jest to jedna z tylko dwóch bibliotek na świecie, gdzie za ochronę przed insektami odpowiedzialne są nietoperze. Sama żadnego nie widziałam, więc nie potwierdzę.
Pod biblioteką znajduje się jednak przestrzeń o zupełnie innym charakterze: studenckie więzienie. Kamienne lochy bez okien zostały zaprojektowane dla studiujących złoczyńców, którzy mieli tam odpokutowywać swoje winy. Nie zwalniało ich to jednak z obowiązku uczęszczania na zajęcia, na które byli specjalnie przyprowadzani i odprowadzani z powrotem przez gwardzistów. Przy bibliotece znajduje się jeszcze kaplica św. Michała – przepięknie wykończona malowanymi kafelkami w portugalskim stylu.
Kolejną częścią muzeum jest pałac, w którym dawniej odbywały się także obrony studenckie. Ponoć uczestniczyć w nich mógł tylko student i jeden profesor. Sam pałac wydawał mi się dość skromny jak na pałac, za to z jego okien rozpościera się niesamowity widok, dla którego zdecydowanie warto odwiedzić jego wnętrze. Ostatnią częścią muzeum jest Muzeum Nauki w dawnym budynku Chemii – można w nim zobaczyć różnego rodzaju eksperymenty. Uniwersytet w Coimbrze wpisany jest na listę UNESCO.
U podnóża uniwersytetu zlokalizowane są Ogrody Botaniczne, również do niego należące. Lubię takie miejsca ze względu na nietypową roślinność, a często i towarzyszącą jej faunę. Tutaj najbardziej zachwyciły mnie: przeogromne drzewa figowe (już nigdy nie powiem, że mój bejbi-ficus jest całkiem spory), las bambusowy, ciekawa odmiana akacji mająca dwa różne rodzaje liści oraz wiele gatunków rosnących ze sobą w symbiozie, splątanych w uścisku, tak że mogłyby się wydawać być jednym organizmem.
Coimbra to miasto zdecydowanie warte odwiedzenia. Warto jednak przygotować naprawdę wygodne buty, ponieważ trzeba się liczyć z ciągłym wchodzeniem pod górę, aby chwilę później znowu iść w dół. Nagrodą są jednak czekające za każdym zakrętem widoki. Lubię takie stare, historyczne miasta, gdzie każdy budynek jest inny, a odpadający tynk (czy zdrapane przez chciwych turystów kafelki) są niczym zmarszczki na twarzy staruszki, która już wszystko widziała. Na pewno odwiedzę jeszcze nie raz Portugalię – zwłaszcza ze względu na liczne mniejsze miasta, tak chętnie pomijane w turystycznych poleceniach.
Trochę żałuję, że nie udało nam się posłuchać muzyki Fado, która w Coimbrze ma zupełnie odmienny charakter, a jej wykonawcami są oczywiście studenci. Tradycyjnie wykonują ją studenci (mężczyźni) ubrani w strój akademicki – czarną togę, której wygląd znana wszystkim pisarka podebrała do swojej serii książek o młodym czarodzieju. Tak, wybaczcie unikania hasztagów 😉.
Na sam koniec turystyczny protip: wybierając pociąg jako środek transportu, warto przybyć na dworzec z większym wyprzedzeniem. Jego lokalizacja na mapie Googla jest podana nieprawidłowo i można stracić naprawdę sporo czasu na jego poszukiwaniach.