Pokémon GO trafiło wreszcie do Polski! Aplikacji nie trzeba już pewnie nikomu przedstawiać, nie mówiąc już o samej idei świata pełnego kolorowych „zwierzaków”, które można łapać, trenować i za ich pomocą pojedynkować się z innymi graczami. Uważam, że Pokémon GO, to jedna z lepszych rzeczy, jakie przydarzyły się w świecie popkultury w obecnym roku, zwłaszcza biorąc pod uwagę zaangażowanie jakie udało się jej wywołać w użytkownikach.
Przypomnijmy sobie, jak wyglądał świat jeszcze miesiąc temu. Większość ulic świeciło pustkami lub było zdominowane przez samochody. Ludzie po przyjściu ze szkoły czy pracy zajmowali miejsce przed komputerem, aby tego dnia nie ujrzeć już świata zewnętrznego, z którym kontakt często ograniczony był do widoku zza szyby samochodu czy autobusu. Pytając ludzi o drogę do konkretnego obiektu, na ogół słyszało się „nie wiem”, nawet jeśli znajdował się on w najbliższym otoczeniu. Sama parokrotnie nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, jak dojechać do najbliższego szpitala czy kościoła. Nawet pomimo, że biegam po okolicy staram się znajdować czas na bieganie po okolicy.
Jak oglądam zdjęcia czy filmiki z USA (Pokémon GO wyszło tam wcześniej) i widzę ludzi biegających z telefonami po ulicach i parkach, zastanawiam się, jak mało było potrzebne aby ożywić przestrzeń miejską. Wystarczyło stworzyć aplikację, która wymusi na użytkownikach odrobinę ruchu, ale jednocześnie zaoferuje w zamian coś więcej niż obrazek z trasą i liczbą przebytych kilometrów, którym będzie można pochwalić się na Twitterze. Pokemonom, jak widać po statystykach pobrań, całkowicie się to udało. Choć oficjalnie w Polsce to nowość, w Internecie łatwo było znaleźć wiarygodne źródło aplikacji do pobrania, co sprawiło że i tutaj zdarzało mi się widzieć ludzi chodzących w pobliżu PokeStopów z wyciągniętymi telefonami.
Przede wszystkim – Pokemony to nasze dzieciństwo. Paręnaście lat temu był to prawdziwy hit, dzieci kolekcjonowały naklejki z rogalików, żetony z czipsów, figurki kupowane w kioskach, nie mówiąc już o oglądaniu samej kreskówki. Ile osób marzyło o tym, aby kiedyś ruszyć w świat i zostać trenerem Pokemonów? Niektórzy znali na pamięć wszystkie nazwy, generacje, inni tylko rozrysowywali który typ Pokemona jest dobry do walki z innym. Gry z Pokemonami, jako pierwowzór całej serii, cieszyły się chyba największym sukcesem, choć akurat do mojego dzieciństwa nie udało im się trafić.
Kiedy wszyscy miłośnicy Pokemonów dorośli, a przynajmniej zajęli się „dorosłymi” sprawami, mało kto spodziewał się, że dzięki jednej prostej aplikacji na telefon będzie mógł chociaż w namiastce spełnić swoje marzenia z dzieciństwa. Pewnie mało osób się ze mną zgodzi, być może większość widzi w tej grze jedynie mobilizację do uprawiania sportu… ale czy to źle?
Nigdy nie potrafiłam się przekonać do tych wszystkich programów liczących kroki czy zapisujących trasy biegu. Już bardziej motywowała mnie energiczna muzyka czy wygodne buty. Jednak po jakimś czasie czułam niedosyt w tego typu wysiłku – wracałam do domu, pomimo niewyczerpania całych sił. Po prostu nie wiedziałam, dokąd biec, gdzie mogę znaleźć coś ciekawego, wartego nawet nadłożenia trasy. Czasem stawiałam sobie za punkt docelowy jakiś widoczny w oddali budynek, ale szybko skończyły mi się te… PokeStopy. No właśnie – zauważyłam, że najszybciej biegnę, kiedy lista moich Poké Balli jest pusta a aplikacja wyświetla mi na mapie punkt, gdzie mogę uzupełnić swoje zapasy.
PokeStopy to konkretne lokalizacje w grze. Z tego, co udało mi się wyszperać w Internecie, pochodzą one z innej gry firmy Niantic – z Ingressa. Są to ważniejsze obiekty, pomniki, kościoły, szkoły, budynki użyteczności publicznej, punkty informacyjne, murale i graffiti – rzeczy które nieraz mijałam, a do których zdecydowanie warto byłoby znać drogę. Mając więc konkretny cel – a także i konkretną nagrodę, bo jak już pisałam, w PokeStopach można znaleźć kilka przedmiotów do wykorzystania w grze – od razu lepiej się biegnie. A jeśli jeszcze za przebyte kilometry mogę uzyskać dodatkowego Pokemona, wyklutego z jajka (za 2, 5 albo 10 km), od razu chce się ubrać wygodne buty, spakować Power Bank i tylko biegać z wyciągniętym telefonem. Nawet muzyka z gry pasuje tempem do szybkości biegu.
Innym ciekawym elementem gry są gymy – miejsca, które można przejmować po pokonaniu obecnego tam gracza, a które dziennie wzbogacają gracza o monety do wykorzystania w sklepie. Są też przyjazne siłownie, należące do drużyny tego samego koloru, z których można korzystać bez walki. Dzięki temu zachodzi interakcja pomiędzy użytkownikami aplikacji. Także wykorzystywane przedmioty do wabienia Pokemonów mogą gratisowo pomóc innym pobliskim graczom.
Nie wspomniałam jeszcze o tym, co w grze ukradło serce niejednej osobie aktywnej w Social Media, a mianowicie o funkcji rozszerzonej rzeczywistości. Zostawiłam to na koniec, ponieważ nie obsługuje jej mój telefon i wszystko co wiem o tym trybie wynika z doświadczeń innych graczy. Polega to na tym, że gra, wykorzystując aparat w telefonie, wyświetla rzeczywistość z wklejonym Pokemonem – na przykład stojącym na chodniku przed nami. Gra dużo bez tego nie traci, a zyskuje na płynności, łatwości znalezienia pokemona i pożeraniu mniej z baterii. Oczywiście fajnie by było czasem pochwalić się, w jakim miejscu znalazło się jakiego stworka – ale trudno. Zdecydowanie da się grać i bez funkcji AR.
Bardzo cieszę się, że w ogóle powstała taka gra jak Pokémon GO. Aplikacja skutecznie ożywia miasta i zachęca do ruchu nawet największych leni. Motywuje do poznawania ważnych punktów w okolicy, a przy okazji daje tyle rozrywki, co naprawdę nieliczne gry komputerowe czy mobilne.
Oczywiście jest i druga strona medalu – zaczynając od zawirusowanych nieoficjalnych kopii gry, które mogą uszkodzić telefon czy wykraść dane osobowe, poprzez wypadki na drogach wynikające z czyjejś chęci złapania rzadkiego pokemona. Wykorzystując aplikację, złodziej może łatwo zwabić kogoś z drogim telefonem, a gracze – pracownicy mogą mieć trudności ze skupieniem się na wykonywanym zadaniu, myśląc tylko o wyjściu z biura i bieganiu po mieście w pogoni za Pokemonami. Ale takie jest życie – pełne niebezpieczeństwa i pokus; taki jest świat – pełen ludzi złych i bezmyślnych. To nie wina gry, że takie rzeczy się zdarzają, a trudno przewidzieć wszystkie możliwe zagrożenia. Grunt to zachować rozsądek – wtedy gra może się przyczynić do wielu pozytywnych zmian w życiu, a co najmniej do nabrania kondycji. Nie mówiąc już o efektach na większą skalę, takich jak ożywienie przestrzeni publicznej.