Przemęczenie

Czasami mam wrażenie, że moje życie zostało pocięte na drobne fragmenty, a następnie zmontowane jak teledysk, gdzie niby co chwila pojawia się coś innego, ale wiele motywów stale się powtarza. I tak też dzisiaj mam wrażenie, jakbym cofnęła się do zeszłego roku, ale jakoś tak bardziej marca niż grudnia. Odkryłam dzisiaj w sobie sposób myślenia charakterystyczny dla mnie sprzed roku, kiedy to nie byłam – jak to określiła koleżanka z klasy – „prześmiewcza”, a raczej skupiałam się na wykorzystaniu coraz to szybciej uciekającego mi czasu w jak najmniejszym stopniu stratnie. Ten tydzień był dla mnie wyjątkowo ciężki, a koniec jego nadal nie nastąpił, więc jeszcze chwilę się pomęczę. I właśnie teraz, w samym środku czwartkopiątku, przypomniał mi się stan kiedyś praktykowany jako defaultowy. Nawet trochę za nim zatęskniłam…

Kiedy jakoś tak dłużej śpi się trzykrotnie mniej niż się powinno, zaczynają pojawiać się charakterystyczne objawy przemęczenia. Tym razem katowanie siebie nie było moim umyślnym celem, a raczej karą za zwłokę z pracami z liternictwa (zrobienie jednej to minimum 5 godzin roboty, a ja miałam do nadrobienia takich 3, dodatkowo musiałam uzupełnić zeszyt, co też swoje zabrało) oraz za zaległości sprawdzianowe (odbiło się to pisaniem 5 sprawdzianów w ciągu tygodnia). No i nie można zapomnieć, że koniecznym było zrobienie prac typu projekty na grafikę czy film na film. Najgorszą przeszkodą jest wolniej pracujący mózg. I to w bardzo charakterystyczny sposób. Przez pierwsze dwa-trzy dni pojawia się apatia i czas mija tak szybko i – wydawałoby się, że – skokowo (co kilka godzin uświadamiam sobie, że nie mam pojęcia, co robiłam przez ten czas, że nic nie zrobiłam, a on minął), z kolei po tym pojawia się bardzo ciekawe myślenie abstrakcyjne. Zaczyna się zauważać takie rzeczy, jak ciemniejszy kolor pieprzu w pieprzniczce, czy niezwykle ciekawe rozmieszczenie elementów pokoju względem przestrzeni w której się znajdują, co sprowadza się do śmiesznych kontemplacji na temat tej przestrzeni. To trochę jak ćpuństwo, ale na swój sposób ten stan jest przyjemny. Niestety nie sprawdza się przy nauce, a już na pewno nie przy naukach ścisłych. Skupienie się na jednym elemencie staje się niezwykle trudne, a i prawidłowe go rozpoznanie jest delikatnie opóźnione (co chwila zdarza się przeczytać coś nie tak, jak jest napisane). Czas zaczyna się upłynniać i przelatywać wokół szybciej, z prądem.

Ale czuję się zadowolona. Wreszcie udało mi przywrócić sobie radość czytania. Nawet filmy przestały mnie nudzić. Może niedługo powrócę do gier. Myślę, że ta dziwna niechęć do kontemplacji różnych dzieł wzięła się u mnie z nadmiaru okazji do spotkania z kulturą, na co ta „prześmiewczo-buntownicza” część mnie postanowiła zareagować agresywnie, wyłączając w mojej psychice radość z jakiegokolwiek przeżywania spotkania z kulturą. Na szczęście udało mi się z tym uporać :)

A ta noć powstała celowo taka krótka – jest ona tylko przekąską dla rozwijającej się grafomanii :).