Mówi się, że potrzeba matką wynalazków. Wczoraj spędziłam kilka godzin na poszukiwaniu lekkiego pokrowca na mój aparat z dużym obiektywem. Zależało mi na tym, aby było to coś lekkiego, co można w razie czego schować do kieszeni, a nie dedykowana torba czy plecak, chroniące przed upadkiem z trzeciego piętra. Kiedy ostatecznie przyznałam, że takie coś po prostu nie istnieje, stwierdziłam, że czas wziąć igłę w dłoń.
Akurat od dłuższego czasu w szafie wisiał pewien czerwony płaszcz przeciwdeszczowy. Nie był ani za mały, ani jakoś szczególnie zniszczony, ale od dłuższego czasu nie założyłam go ani razu. Powodem był jego materiał – ceratowaty i nieprzepuszczający powietrza, sprawiał, że pod płaszczem byłam prawie równie mokra co powierzchnia płaszcza podczas deszczu. Taki nieoddychający materiał nadawał się jednak idealnie na wykorzystanie do innych celów. W planach były pokrowce na notesy, piórniki czy portfele, ale teraz wpadłam na inne zastosowanie.
Szczególnie zainteresował mnie jego kaptur. Zwróciłam uwagę, jak proste byłoby przerobienie go na idealny pokrowiec do mojego aparatu. Pisząc to, chcę zaznaczyć, że nie zajmuję się szyciem i nie posiadam maszyny, jedynie okazjonalnie zdarza mi się coś uszyć. Do tej pory były to głównie małe pluszaki czy pokrowce np. na telefon. Z całą pewnością jest cała masa lepszych sposobów na zrobienie pokrowca na aparat z obiektywem z kaptura płaszcza. Potraktujmy więc mój „tutorial” bardziej jako „pomysł” niż profesjonalną instrukcję. Zależało mi na maksymalnym uproszczeniu tego procesu.
Tutorial
Najprostsza wersja brzmi:
W pierwszej kolejności należy odciąć kaptur od płaszcza, zachowując sznurek i wszystkie plastikowe lub metalowe elementy (oczka, stopery, zaciski, końcówki itp.). Następnie składamy kaptur i zszywamy ze sobą uprzednio ucięte krawędzie. Pokrowiec-sakiewka gotowy!
W takiej wersji można w zaledwie kilka minut stworzyć całkiem używalny pokrowiec na aparat albo cokolwiek innego. Jego kształt, w zależności od kształtu kaptura, Może być jednak dość niesatysfakcjonujący.
Ja przymierzyłam „przyszły pokrowiec” na aparat i uznałam, że skrócę go z przodu. Decydując się na taki zabieg, trzeba uważać, aby nie przeciąć sznurków i liczyć się z tym, że „estetyczne”, fabrycznie umieszczone w kapturze kółeczka (oczka kaletnicze), trzeba będzie przeszyć w innym miejscu. Aby to zrobić, należy wyciąć je, zachowując wokół nich co najmniej centymetr materiału. To tam połączymy je z nową lokalizacją kółeczka.
Po skróceniu kaptura, zaszyłam jego krawędzie i ściągnęłam nitkę. Następnie obróciłam całość na lewą stronę i zszyłam lewą część z prawą. Całość zajęła mi zaledwie kilkanaście minut. Jeśli kiedyś trafi mi się w szafie ubranie z kapturem, które nie będzie się nadawało do chodzenia ani oddania – z pewnością przerobię je na podobny pokrowiec, chociażby na przybory malarskie. Bo przecież nie musi to być koniecznie płaszcz!
Pomiędzy warstwy kaptura można również wsadzić coś dla wzmocnienia lub większej ochrony przed uderzeniami. Rozważałam użycie do tego celu pianki wypełniającej wysłaną do mnie kiedyś paczkę, jednak była ona zbyt delikatna i rwała się po kontakcie z igłą. Inne opcje to folia bąbelkowa czy po prostu dodatkowe warstwy materiału. Tak jak pisałam – przepis można dowolnie modyfikować!
A tak wygląda gotowy efekt: