Po mieście poruszam się głównie pieszo. Taka możliwość była dla mnie priorytetem przy wyborze mieszkania do wynajęcia i ma wyraźny wpływ na moje obecne życie. Dzięki bliskości z najważniejszymi miejscami, nabrało ono tempa (jednego dnia mogę załatwić kilka rzeczy i, pomiędzy tym, wrócić do domu coś zjeść) ale także skoncentrowało się wokół kilku konkretnych tras. Prawie codziennie zaliczam kurs: uczelnia – sklep – dom i prawie codziennie nie opuszcza mnie ta sama refleksja, kiedy czekając na przejściu przed Lidlem widzę, jak można było zrobić to lepiej.
Ten punkt trasy wygląda mniej więcej tak: z ulicy Miszewskiego skręcam na ul. Uphagena, idąc długim przejściem dla pieszych z wysepką w środku.
Wyróżniłam tutaj 3 elementy, które są jej zdecydowanymi wadami i – na dłuższą metę – zaczynają być uciążliwe.
- „Najpierw w lewo, potem w prawo i jeszcze raz w lewo” nabiera na tym skrzyżowaniu nowego znaczenia, ponieważ aby zobaczyć, czy jakiś samochód nie nadjeżdża z mojej lewej strony, muszę obrócić głowę o kąt prawie 180 stopni. Niby nic, ale w sytuacji kiedy pada deszcz, wieje wiatr, a ja ledwo ochraniam niesioną z uczelni makietę przed czynnikami atmosferycznymi, ostatnią rzeczą jaką chcę zrobić jest zatrzymanie się w miejscu.
- Drzewo, które prawdopodobnie nie zostało wycięte ze względu na swój wiek. W tym miejscu chodnik został miejscowo zwężony do niewiele ponad połowy szerokości, przez co stał się punktem kolizji ruchu pieszego między wchodzącymi i wychodzącymi z marketu. Chyba nie muszę podkreślać, że szerokość osoby z zakupami jest znacznie większa niż szerokość osoby bez nich?
- I ostatni punkt trasy do sklepu – przejście przez wyjazd z parkingu. Niewygodne zarówno dla pieszych jak i kierowców, dodatkowo za sprawą wszechobecnych wózków zakupowych. Miejsce zdecydowanie nie nadające się na oczekiwanie – głównie ze względu na typową przedsklepową palarnię.
Tak wygląda sytuacja, kiedy wybieram drogę ulicą Miszewskiego. Zdarza mi się także iść do Lidla na skróty, przez pobliski park. Wychodząc z punktu oznaczonego na obrazku poniżej fioletową kropką, mam do wyboru – przejść dłuższy kawałek drogi do pasów i zawrócić do sklepu albo przejść przez ulicę w miejscu nieoznaczonym.
Pierwsza opcja prowadzi do wszystkich dyskomfortów wymienionych pod poprzednim obrazkiem, a także zawiera denerwujące zawracanie po przejściu przez pasy. Druga natomiast jest wykroczeniem i grozi mandatem w wysokości 50 zł. Wybór jest nieciekawy.
Jednak, aby nie być narzekaczem, wynalazłam świetne rozwiązanie, które małym kosztem mogłoby pozbawić pieszego wszystkich (albo prawie wszystkich) opisanych problemów. Wygląda ono tak:
Dodatkowe przejście dla pieszych w miejscu, w którym jest ono potrzebne. Większość samochodów wjeżdżających na ulicę Uphagena i tak skręca na parking przed marketem, więc na przejściu umieszczonym za wjazdem na parking, pieszy czekałby o wiele krócej na możliwość przejścia. Także dla kierowców mogłoby to być ułatwieniem – oni z kolei nie musieliby czekać na pieszych przy wjeździe lub wyjeździe z ul. Miszewskiego.
Jak takie rozwiązanie wyglądałoby w sytuacji dwóch opisywanych pieszych? Mniej więcej tak:
Nasuwa się tylko pytanie – dlaczego obecnie nie ma tu przejścia dla pieszych? Czy wynika to z braku takiego pomysłu czy konkretnych powodów, braku możliwości? Organizacja ruchu to w końcu bardzo złożona sprawa.