Być może jednak istnieje jakaś konserwatywna część mnie, bo kompletnie nie ogarniam tych nowych mód w grafice. Nie będę pisała o stronach z „kafelkami”, bo ostatnio to dość rozgrzebany temat i już praktycznie nie ma co dodawać – napiszę tylko, że jak dla mnie takie rozwiązanie jest w ogóle niepraktyczne, niewygodne i nieintuicyjne, oraz że nadaje się jedynie na urządzenia mobilne z dotykowymi ekranami (a i tak większość powie, że to piękne cudne i takie wspaniałe). Dzisiaj jednak chciałabym omówić drugą rzecz, która po prostu budzi we mnie psychiczny dyskomfort i po prostu notka o tym musiała pojawić się prędzej czy później na moim blogu. Zajmę się mianowicie tematem skrajnego minimalizmu w logach.
Jakiś czas temu sama uważałam, że logo powinno mieć jak najmniej elementów, jak najmniej kolorów i sprowadzać się do prostych kształtów. Patrząc na kiczowate znaki firmowe, które niczym nie różnią się od słynnych clipartów, zawsze powtarzałam sobie i innym: nie nawalajcie obrazków w loga, nie róbcie z niego targu w Skarżysku, bo to wygląda jak dziadostwo i razi w moje poczucie estetyki. A potem zobaczyłam to.
Myślałam, że to tylko chwilowy trend, tymczasowa fanaberia leniwych designerów. Jednak, jak się okazuje, coraz więcej firm postanawia wykonać rebranding logo na, nie tyle minimalistyczne, co na wręcz skrajnie obdarte ze wszystkich skojarzeń i funkcji. Nie będę pisać, że Microsoft był pierwszy, ale z pewnością był największy. Rezygnuje się z zakorzenionych w kulturze i zapamiętanych przez klientów symboli na rzecz strzałeczek i kółeczek, które z niczym się nie kojarzą i przede wszystkim – niczym się nie wyróżniają. W logotypach zaczęły pojawiać się wręcz neoplastycystyczne tendencje do ograniczania się aż ponad wszelkie wyobrażenia.
Niby takie upraszczanie widoczne było już dawno temu, jednak teraz stało się to tak masowe. Podczas gdy nowoczesne metody druku pozwalają na coraz to lepsze jakościowo przedstawienie znaku na dowolnym materiale, firmy wracają do figurek, które nie wymagają praktycznie niczego. Być może w tym olbrzymim tworze jakim jest kultura, skończyły się już pomysły na rzeczy oryginalne i ciekawe?
Poniżej zbiór 10 znaków, na które rzucam hejting skondensowany:
O Microsofcie pisałam już jakiś czas temu. Logo nie podoba mi się, brakuje w nim oryginalności i cech charakterystycznych. Nawet jeśli nawiązuje do wyglądu interfejsu w nowym Windowsie, to i tak według mnie to za mało. Logo powinno się z czymś kojarzyć – to kojarzy się co najwyżej z czterema kwadratami.
Nie mam pojęcia, dlaczego postanowiono zrezygnować z zapamiętanego przez wszystkich żubra na korzyść czerwonego kółka przeciętego białą kupą. Font został dopasowany tak, aby w obecnym zestawieniu znaków, odległości między nimi wydawały się nierówne i niemiłe w odbiorze.
Zielona strzałeczka, która ładnie komponuje się na plakatach czy jako dekoracja budynku, nie jest oryginalna i z niczym się nie kojarzy. Prawdopodobnie ma zachęcać do wejścia do środka, jednak nadal nawet nie sugeruje to branży czy typu firmy. Według mnie, przypomina raczej strzałkę nad wiejskim marketem.
Olbrzymie pieniądze za wymianę herbu kojarzącego się z tradycją i długim żywotem firmy, na kółeczko w obwódce oraz z trzema literkami wewnątrz. Napis „PZU” został dodatkowo delikatnie zdeformowany (widać po dokładnym przyjrzeniu się), tak aby wyglądało brzydziej. Jedynym plusem tutaj jest zachowanie proporcji liter w nazwie – ta charakterystyczna duża Z-ka, która jednak bez szeryfów niezbyt przypomina tamtą.
Trochę odchodząc od tematu kółeczek i strzałeczek, logo składające się z samego napisu zwyczajną czcionką z jedynie małą zmianą wielkości czcionki oraz zróżnicowaniem na dwa kolory. Dodatkowo nowocześnie zostawiona przestrzeń na dole sprawia, że muszę napisać coś więcej, aby nie zostawić brzydkiego miejsca na blogu. Wiem, że odgrzebałam nie aż tak nowe logo, ale w pewnym sensie wpisuje się w temat. Logotyp poprzedni (przed chyba 2009 rokiem) miał swój urok i w bogactwie ozdób fonta nie było kiczu, a wręcz kojarzyło się z zabytkowymi budynkami i dekoracjami ich wnętrz. Nowe logo jest w porównaniu nijakie.
Logo, które nie tylko straciło wiele elementów wizualnych, ale także część litery „t” w swojej nazwie :D. Ja wiem, że to było tak, że firma została przejęta i tak dalej i tak dalej, ale nowy znak graficzny niczego sobą nie reprezentuje, poza nawiązywaniem do nowego właściciela. Dodatkowo, nie wiem, dlaczego, ale to „t” budzi mój psychiczny dyskomfort obok tego „r”. Jakoś tak się gryzie jak zestawienie kolorystyczne soczystej zieleni z różem.
Kiedy zobaczyłam to po raz pierwszy, wręcz usłyszałam w swojej głowie: „Dlaczego?!”. Jako, że nigdy nie byłam w Poznaniu, nie miałam okazji zobaczyć tego logotypu nigdzie na żywo. Jestem jednak wręcz przekonana, że gdybym zobaczyła w jakimkolwiek miejscu te cztery „foremki” nie wiedząc o nich wcześniej, pomyślałabym, że to zakodowane w tajemniczy i znany tylko tubylcom sposób znaczniki pokazujące drogę, na przykład do najbliższej toalety. Kiedy jednak okazuje się, że to naprawdę jest logo, zaczynam się zastanawiać, dlaczego coś takiego w ogóle zostało przyjęte? Elementy, rozsiane po pustej przestrzeni, bez żadnej spójności między sobą, bez nawiązania jeden do drugiego. Logotyp (nazwa) w ogóle osobno, pod spodem, wprowadzający kolejny, niepasujący jakoś, kolor… Czy to mapa placu zabaw, czy może jakiś śmieszny interfejs nieistniejącego urządzenia? Nie wiem, nie mam pojęcia, co autor miał na myśli.
Czas na powrót do kwadracików – tym razem logo Muzeum Historii Żydów Polskich, które nie kojarzy się ani z muzealnictwem, ani z historią, ani z Żydami, ani nawet z Polską. W artykułach na temat tego loga można przeczytać o nieprzypadkowości dobranego fonta itd., ale nie sądzę, aby dla większości odbiorców powyższy znak był czymś więcej niż zbitką kwadracików i napisem. No może jeszcze przypomina trochę tunele z Pacmana czy innej gry tego typu.
Sowiecki Małysz! A może to abstrakcyjno-futurystyczne przedstawienie faz łapania Pokemona za pomocą Pokeballa. Nie, to tylko propozycja nowego logo dla Poczty Polskiej. Ta żółta łapa to coś nawiązującego proporcjami do znanej wszystkim „trąbki”, a czerwone tło nie ma nic wspólnego ze Związkiem Radzieckim. Nadal jednak nie mam pojęcia, dlaczego ktoś w ogóle wziął pod uwagę zmianę znanego wszystkim i bogatego w tradycję loga na taki kiczek jak widać powyżej.
Podpunkt dodany już po opublikowaniu wpisu. To logo wymagało dodania. Okazuje się, że miasto Łódź zaskakuje niezwykłym logodesignem – oprócz przykładu widocznego obok, dwa dodatkowe: LodzAirport oraz Lodz European Capital of Culture 2016. Nie wszystkie te loga wpisują się w obrany nurt minimalizmu, ale jako że nawiązują do siebie nawzajem i są brzydkie – umieszczam je gratis. To miasto tego potrzebuje. Dodatkowo trochę podobne kompozycyjnie te loga do tego z Poznania.
Na koniec prezent ode mnie – logo wykonane specjalnie na potrzebę tej notki (zabrakło do dziesięciu xD). Napis uwielbianą przez wszystkich czcionką i odpowiednio dobrany, wręcz wyszukany sygnet będący różowym kołem. I hope you’ll like it.
Szczerze mówiąc – nie rozumiem. Nie wiem, dlaczego tak wiele osób ceni tak skrajny minimalizm, który pozbawia logo oryginalności. Może i wygląda czysto i schludnie i ładnie komponuje się na każdej przestrzeni, jednak jeśli tak dalej pójdzie, to coraz więcej logów będzie wyglądało tak samo, coraz trudniej będzie udowodnić plagiat i pojęcie designu stanie się kojarzone z machnięciem kwadraciku czy kółeczka w Paincie. Nie od dziś wiadomo, że liczą się kontakty i najwięcej na tworzeniu grafiki zarabiają krewni i znajomi właścicieli firm, jednak powoli tworzenie grafiki użytkowej zaczyna odbiegać od terminu „sztuka”. Zaczyna przestawać wymagać kreatywności i zastanawiania się nad projektem, komponowania i próbowania. Za to rozpoczyna ujednolicanie i sprowadzanie do zrobienia rzeczy jak najbardziej podobnymi.
Tak tylko na koniec dodam – zachęcam do dyskusji na temat wpisu, jednak proszę o nie podawanie argumentów ad personam. Wiem, że moje loga nie są idealne i brakuje mi umiejętności i doświadczenia, jednak mam jeszcze czas to nadrobić. Nie zmienia to faktu, że swoje zdanie i swoje poczucie estetyki mam. Jako iż powyższego posta opublikowałam na swoim blogu, chyba oczywistym jest, że wszystko powyżej napisane jest opinią subiektywną i nawet nie udającą obiektywizmu.
Czy znajdzie się wśród osób czytających ten wpis jakiś miłośnik skrajnego minimalizmu?