Rzadko zdarza mi się czytać coś, co jest po prostu złe, a kiedy na coś takiego trafię, w momencie poznania z czym mam do czynienia, sromotnie zamykam kartę/książkę/to „coś”. Tym razem jednak nie zrobiłam tego, gdyż jeszcze szukając samego pedeefa na chomikujach, liczyłam na coś, co wywoła we mnie nagłe potrzeby śmiechu ewentualnie przyozdobione sporadycznym facepalmem. Wynik wyszukiwania przeszedł najśmielsze moje oczekiwania.
A zaczęło się od przeczytania jakiegoś Korwina o tym, że [pierdolenie.txt] i kończącego się poleceniem przezeń „jakiejś” literatury, w tym zbioru felietonów Barbary Buonafiori – „Leksykon prawdziwej kobiety”, którego niestety (a może „na szczęście”) nie udało mi się znaleźć online. Zamiast tego znalazłam plik Buonafiori Barbara – Kącik prawdziwej kobiety.pdf i od razu wzięłam się za czytanie. Od tego momentu, aż do ostatniej – 33 – strony, gorzki uśmiech nie schodził mi z ust. Dawno nie miałam przed sobą tekstu, który będąc napisany sensownie gramatycznie, jednocześnie wyrażałby sobą poglądy tak [znajdźcie mi ktoś jakiś eufemizm do „głupie”] osobliwe…
Autorka wyraża się o swoich poglądach jako o anty-feministycznych. Nigdy nie uważałam poglądów feministek za świętość, choć zgadzałam się z nimi w dość sporej części, jednak w porównaniu do tego, co prezentuje sobą ta pani, zaczynam dostrzegać ich zalety. Zabijcie mnie za to, ale gdybym miała wybierać między tymi dwiema stronami konfliktu, na pewno nie poparłabym Janu… miałam na myśli Barbarę xD.
Oto więc nadszedł czas na wyraz wszelkiej pogardy i hejting absolutny!
Na początek standardowo pojawiły się założenia, że Pan Bóg dał kobietom prawa takie, a mężczyznom takie i tak ma być. Tekst traktował głównie o relacjach kobieta-mężczyzna z punktu widzenia katoliczki, tfu katolika, który posiada dość obszerną i średnio prawdopodobną wiedzę z bardzo wielu dziedzin, zwłaszcza ze statystyki i życia wszystkich ludzi wokół. Zdaję sobie sprawę, że mało komu chciałoby się czytać tekst tego typu, streszczę więc o czym on traktuje.
Zaczyna się niewinnie założeniem podziału – mężczyzna ma pieniądze zarabiać, a kobieta je wydawać. Chyba nie muszę mówić o tym, że jest to pogląd po prostu durny – z jakiego niby powodu facet ma harować na utrzymanie obojga, a nie mieć prawa sprawić sobie co jakiś czas przyjemności w postaci kupienia sobie czegoś nowego? Autorka porównuje wręczanie zarobionych pieniędzy do oddawania upolowanego mamuta w dziejach najdawniejszych, jednak nie wpada na to, że ze zdobyczy i mężczyzna korzystał. W następnych linijkach przeczytać można o tym, że kobieta wręcz musi domagać się prezentów jak najdroższych. I nie chodzi tutaj o użyteczność, a o fakt wpakowywania pustych pieniędzy w zupełnie nikomu niepotrzebne rzeczy. Może to ja jestem ślepa i nie widzę różnicy między wisiorkiem z targu a tym najdroższym z jubilera, o różnicach między jakimiś pośrednimi już nawet nie mówiąc, ale serio nigdy nie ogarniałam o co chodzi z tym całym prestiżu drogich rzeczy, kupowaniu czegoś tylko i wyłącznie dlatego, że jest drogie (żeby chociaż jeszcze wydłubywało oczy pięknem…). Widocznie o to powinnam zapytać panią Barbarę, gdyż jej zdaniem właśnie tego powinna oczekiwać kobieta od mężczyzny.
Dalej padają słowa niemniej epickie, między innymi o tym, że płeć piękna nie powinna pod żadnym pozorem nosić spodni, uprawiać sportu, a już na pewno nie przebywać z mężczyznami w kontaktach koleżeńskich. Za to zdrada własnego męża potraktowana jest dość łagodnie, z kolei okłamywanie go „w dobrej sprawie” mieści się w najszczerszej aprobacie (bo Bozia wybaczy). W przypadku awantury należy rozbeczeć się na całe osiedle, gdyż według pani Barbary „Mężczyźni UWIELBIAJĄ pocieszać kobiety”.
Wśród poglądów na temat literatury pada zdanie, że absolutnie nie powinno się pozwalać własnym dzieciom czytać tych złych książek z księgarni. Należy im starannie dobierać twory literackie tak, aby jakiś zły szatan (to w domyśle) nie zakradł się do ich biednych główek i nie sprawił, że przypadkiem zaczną one myśleć. Jako totalną porażkę kobiet pani Barbara uznaje edukację powszechną i instytucje szkół i uczelni, które to sromotnie odebrały matkom prawo kształcenia własnych dzieci.
Autorka posługuje się wieloma „faktami” poprzedzonymi słowem „ponoć”. Nienawidzę, kiedy ktoś przytacza jakąś informację z dupy i próbuje zatuszować brak źródła ułagodniającymi słówkami. Jeśli nie posiada się danej wiedzy – albo nie korzysta się z niej w swojej twórczości, albo się ją uzupełnia. Pani Barbara jednak nie ma oporów, aby stwierdzić, że w Dolinie Krzemowej nie ma ani jednej kobiety, czy że puder może zaszkodzić telefonowi komórkowemu [sic!]. Do śmiesznych tez dołącza się również informacja, że wielu mężczyzn zerwało związek po zobaczeniu zawartości torebki partnerki. Jest to śmieszne dlatego, że jako powód takiej decyzji autorka podaje brak obecności „tajemniczych” artefaktów tamże.
Barbara Buonafiori ogólnie propaguje nie tylko bycie kurą domową i trzymanie się z dala od jakichkolwiek czynności wymagających myślenia, ale również traktowanie mężczyzny ze sztucznym podziwem, schematyczne i sztuczne tworzenie mu warunków, aby miał okazuję wykazać swoją męskość, ale również patrzenie na niego jak na dzieciaka, którego należy trzymać za rączkę i wyznaczyć mu dokładnie, co ma robić – najlepiej tak, aby pomyślał, że wpadł na to sam.
Moją opinią do tych tekstów są wyrazy wszelkiej pogardy. Autorka prawdopodobnie nie potrafi pogodzić się z faktem, że czasy kiedy kobiety nie mogły zdjąć białych rękawiczek dawno minęły i obecnie jest wiele o wiele przyjemniejszych i bardziej zadowalających czynności dla kobiet niż siedzenie w kuchni. Nie ma też powodu konserwatywne trzymanie się ustalonych zasad, tworzenie filozofii o tym kto do czego został stworzony. Każdy powinien móc wybrać własną ścieżkę życia i idiotyzmem nie wybieranie jej nie opierając się na schemacie, a zabranianie odejścia od schematu innym. Do tej pory myślałam, że typowy stereotyp: ploteczki pod blokiem, tapetka na twarzy i babskie wieczorki to domena kwejków i innych stron tego typu i dotyczy tylko dziewczyn w wieku dojrzewania. Nie sądziłam, że dorosła kobieta może żyć w takim swoim bajkowym świecie i co gorsza – uważać osoby o innych poglądach za gorsze.