2015 – kolejny kamyczek w życiu

W niestałym życiu ważne jest umieszczanie punktów odniesienia. Przełom roku jest dla mnie związany z publikacją wpisu będącego podsumowaniem i uporządkowaniem ostatnich wspomnień oraz rozpoczęciem czegoś nowego. Kiedy kartkuję strony kalendarza z kończącego się roku i przepisuję najważniejsze rzeczy do jeszcze pachnącego nowością przyszłego dziennika, robię drugą rzecz, która pozwala mi zamknąć ten okres i bez obaw przed zapomnieniem czegoś ważnego, odłożyć stary notatnik na półkę.

Jak wyglądał mój rok 2015? Był raczej stały – tylko jedna przeprowadzka, kontynuacja studiów i brak większych zmian w życiu. Za to okazał się rokiem spełniania marzeń – po raz pierwszy w życiu poleciałam samolotem i odwiedziłam przepiękny kraj, Belgię. Powrót był oczywiście bolesny, ale wspomnienie zostanie na zawsze. Na pewno nie raz wykorzystam je jako argument za tym, że nie ma żadnej ściemy w mówieniu, że trawa za granicą jest zawsze zieleńsza. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia! Zetknięcie z inną kulturą przyniosło dodatkowo smutną refleksję nad słabym umiejętnościami posługiwania się językiem angielskim (uff, jak dobrze, że na pierwszą wycieczkę wybraliśmy kraj nieanglojęzyczny). Po powrocie miałam jednak na tyle dużo motywacji do działania, że przez następnych kilka miesięcy zapomniałam o odpoczynku, a czas na rozrywkę wypożyczał godziny z tego przeznaczonego na sen. Do małych zmian mogę zaliczyć przejście na wegetarianizm – małych, ponieważ nigdy nie byłam specjalnie przywiązana do jedzenia, a skoro moje potrzeby nie muszą wiązać się ze śmiercią zwierząt, to dlaczego mają?

Więcej zmian natomiast pojawiło się w świecie mojego bloga. Największą z nich było przeniesienie strony na WordPressa. Oczywiście wiązało się to ze stworzeniem nowego szablonu, więc i także nauczenia się zupełnie innego systemu. Była to jednak pozytywna zmiana i stała się motywacją do działania w kontekście bloga – umieszczania lepszych i ciekawszych wpisów. Przemyślałam też lepiej tematykę i doszłam do wniosku, że chcę, aby mój blog już nigdy nie był mylony ze stronami lifestylowymi. Postanowiłam, że tematy „o niczym” ograniczę do minimum, a skupię się bardziej na kulturze, architekturze, sztuce i przestrzeni miejskiej. Dzięki studiowaniu, coraz więcej dostrzegam w otaczającym mnie świecie i, z każdym kolejnym spotkaniem z dziełami różnych twórców, chcę je poznawać lepiej, chcę ich zobaczyć więcej.

W tym roku na blogu pojawiło się 27 wpisów. To jeszcze mniej niż w 2014, jednak mam nadzieję, że ich jakość chociaż częściowo zrekompensowała tę małą liczbę. Najważniejsze z nich to:

Rok 2015 był dla mnie czasem raczej spokojnym, choć pełnym pracy. Postawiłam przed sobą wiele zadań i zdecydowałam, że sprostam im wszystkim. Kiedyś łatwiej przychodziło mi przegrywanie, a poddawanie się naturalniej. Teraz, jeśli nie skończę wyznaczonego zadania do nocy, nie przerywam pracy dla snu. Rozpoczynanie projektów o 2, 3 też nie stanowi już dla mnie bariery nie do przebicia. Poznałam lepiej siebie i dobrze wiem, że nie potrafię spać ze świadomością nieukończonej pracy. Zaczęłam starannie planować tydzień, zapisywać nawet najdrobniejsze rzeczy. Teraz naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez kalendarza zawsze pod ręką. Na szczęście, pomimo zapełnienia praktycznie całego wolnego czasu, ten rok nie dał mi zbyt wiele stresu. Pomijając sytuacje naturalnie przepełnione zdenerwowaniem (jak sesja) oraz pojedyncze chwile, raczej szczęście dopisało mi w tym roku i ani razu nie znalazłam się w sytuacji zupełnie bez wyjścia.

Im dłużej mieszkam w Gdańsku, tym z większą pewnością nazywam to miasto domem. Suchedniów i Kielecczyzna to dla mnie smutna przeszłość, osładzana ciastami i słodyczami co święta. Cieszę się jednak, że nie odcięłam się całkowicie od tamtych lat – dzięki temu udało mi się w tym roku przywrócić jedną bardzo cenną znajomość, zaniedbaną już na początku liceum. Wydawałoby się, że w dobie internetu tak łatwo pozostać w kontakcie z osobami mieszkającymi daleko. W rzeczywistości pytanie „czy napisać do tej osoby?” wygląda bardziej jak „dlaczego przez ostatnie x lat tego nie zrobiłam?”.

Co w 2015 zaniedbałam? Zdecydowanie tworzenie. Jakoś w 2009 albo 10 opublikowałam na tym blogu wpis o tym, jak trudno jednocześnie nabywać i wykorzystywać wiedzę, że doba jest za krótka aby jednocześnie uczyć się i budować na bazie tych umiejętności. Praktyka to tylko półśrodek, godzenie jednego z drugim, wbrew pozorom nie zawsze przynoszący lepsze efekty niż zbieranie i późniejsze wykorzystywanie doświadczenia. Teraz widzę podobną relację pomiędzy odbieraniem kultury a jej tworzeniem. I w 2015 byłam zdecydowanie odbiorcą. Moje dzieła i tak nie były dostatecznie dobre, brakowało zarówno pomysłu jak i warsztatu. Dlatego postanowiłam skupić się na doskonaleniu umiejętności. Jest to z jednej strony mniej satysfakcjonujące niż tworzenie, ale z drugiej nie stwarza tej smutnej szansy, że dzieło zostanie zignorowane przez wszystkich.

Nie precyzuję planów ani postanowień na nadchodzący rok. Chcę iść do przodu, rozwijać się, poznawać nowe rzeczy i miejsca. Rok 2016 będzie związany z pracą dyplomową inżynierską, więc na studiach na pewno będzie ciekawie. W wakacje czeka mnie praktyka przeddyplomowa, ale mam nadzieję, że znajdę chwilę aby znowu gdzieś wyjechać. Może tym razem uda mi się odwiedzić Wrocław, Łódź? W kontekście bloga mogę co najwyżej postanowić większą regularność pisania. W takim razie życzę sobie, a także wszystkim czytelnikom tego bloga, trochę więcej wolnego czasu w nadchodzącym roku.